środa, 29 maja 2013

Matka znaczy Podróż // Mother, Journey

Po fińsku podróż to "matka". Jabłko - "omena". A Finlandia - Suomi. Lubię fiński, bo jest tak daleki, choć tak blisko. Pozwala spojrzeć z dystansem na przesiąkniętą łaciną Europę.
Ale matka to podróż, zawsze.
Podróż na ten świat - gdziekolwiek byśmy umieszczali stację początkową, w nicości, w łańcuchu poprzednich wcieleń, w kosmicznej konieczności. Tu jest wysiadka i koniec, można się wściekać i po freudowsku uciekać, ale wyrzucenia na peron ziemski nie można cofnąć.
Moja Mama i jej mama podróżowały dużo, jak na tamte czasy, ze Wschodu na Zachód, z Północy na Południe, mnie się to zawsze wydawało naturalne, że trzeba się przemieszczać, że bliscy są daleko.
Kiedy rosłam, dziwiłam się, że niektórzy całe życie wzrastają w jednym miejscu, wrastają.
Pociągi kołysały mnie przed urodzeniem i niedługo po, i potem już zawsze, i jeszcze będą, bo tam znajduję spokój , najczęściej tam, w żelaznej melodii szyn, w zapachu brudnego metalu, w matczynym kołysaniu wagonu. Wielu ludziom wydaje się dziwne, że można lubić kolej w Polsce. Ja lubię, bo najpiękniejsze chwile spędziłam z Mamą na dworcu.


Nie mieszkając, najczęściej czekając. Nieistniejący już dworzec główny w Katowicach był w pierwszej klasie podstawówki co piątek moim domem na dwie godziny. Jeździłam sobie schodami ruchomymi w górę i w dół, Mama kupowała mi komiks, prażynki ziemniaczane, a sobie kamyczki i nigdy nie stała nam się krzywda, ani techniczna, ani dietetyczna, ani literacka. Grałyśmy w gry słowne, pisane i mówione, oglądałyśmy używane książki, używanych ludzi, ławki były stare, z małymi przerwami między drewnianymi listewkami, komunikaty z głośników płynęły melodyjnie, a pociąg do Krakowa przyjeżdżał. Szkoda.

Były inne dworce, inne podróże, ale takich ruchomych schodów i prażynek już nie.  Na wszystkich dworcach świata, moja Mama i ja nosiłyśmy brzydkie okulary.Teraz Mama ma ładne, ja żadnych. Nadal jest dużo pociągów, jazd w górę i w dół mapy, mnóstwo liter pochłanianych w podróży. Oglądanie ludzi, siebie w podróży. Wewnątrz pozostają (my), niewinni, naiwni, zaskoczeni upływem lat. Nie wierzę, że mama Mamy, Babcia z góry mapy ma osiemdziesiąt cztery lata. Ona też nie. "Ja w środku mam piętnaście, chciałabym zrobić komuś jakiś kawał". 
84. Mój rocznik, wiek Babci, co znaczą liczby?
Jazda!

Mojej Mamie dedykuję tę ukochaną piosenkę o pociągu. Oprócz żelaznej melodii szyn i bycia w ruchu (jak długo nie ma podróży, trzeba choć pojeździć tramwajem do pętli i z powrotem, przejść się po nieznanej dzielnicy) nauczyła mnie niczego nie żałować. I tego, że zawsze jest jeszcze pociąg powrotny.




sobota, 4 maja 2013

Ananasnowe paranoje // Pinnacles of pineapples



Śniła mi się jaskrawa tęcza na zupełnie czarnym niebie. Śniło mi się, że potłukłam ostatni talerz malowany w niebieskie kwiaty. Mniej więcej:


Śniła mi się pierwsza koleżanka z dzieciństwa, miała znowu długie, ciemne włosy i jasnoniebieskie oczy, biegałyśmy po opuszczonym pałacu - zrujnowanemu dworkowi, przy którym się wychowałyśmy, obok którego K. zawsze bała się przechodzić, wyrosły we śnie ogromne stropy, okna, wewnętrzne przestrzenie. Wszędzie rozpościerała się atmosfera nieskończonych możliwości i zagrożenia. Niebo było ciemne, trawa mokra. Przybiegłam do domu ze śmiechem i strachem.