wtorek, 22 lipca 2014

Dawno zmarły japoński poeta

To jest życie, które mogłam / mogłabym / będę mogła prowadzić.

Kiedy czytam o kobiecie, która przeżyła wojnę i trzy małżeństwa, szyła sukienki z zasłon, urządzała obiady dla przyjaciół, wstawiała kwiaty do wazonu, uśmiechając się blado do męża, która włożyła głowę do piekarnika - to nie jest życie, które mogłabym prowadzić.
Kiedy czytam o mężczyźnie, który jeździ po świecie, robi zdjęcia nieszczęść, uświadamia światu, jaki jest okrutny- to nie jest życie, które mogłabym prowadzić.
Kiedy czytam o akcjach charytatywnych prowadzonych przez kobiety i mężczyzn, o protestach i bohaterach - to nie jest życie, które mogłabym/ mogłam/ prowadziłam/ będę  prowadzić.
Tylko kiedy czytam o dawno zmarłym japońskim poecie, o Matsuo Basho i jego uczniach, o wędrówce po ścieżkach Północy, czuję, że to jest to życie, które prowadziłam i będę.
Znajdujesz nagle w lesie zarośnięty szlak kolejowy, od dawna nie używany. Podążasz nim.
Zardzewiałe szyny pomiędzy źdźbłami trawy i ślad zapachu rozgrzanego węgla, dziegciu, smoły.
Wciąż dokądś prowadzą.


sobota, 15 lutego 2014

Marian i Smok // Maid Marian and the Dragon

Nowy Rok, już prawie wszędzie, europejski i azjatycki,  A. D. 2014 i Rok Drewnianego Konia. Lubię liczby parzyste. Lubię konie.
 Lubię symetrię i chaos. W szaleństwie jest metoda, a w chaosie dyskretna symetria (fraza ukradziona ukochanej Jeanette Winterson, a właściwie jej tłumaczce Annie Bernaczyk, bo Jeanette pisała o symetriach wnętrzności raczej, "Gut symmetries", jak każdy dobry tytuł i ten jest wieloznaczny, gęsty jak potrawka z flaków, krwi, ekstazy i namysłu, Jeanette to przecież jedna z ostatnich prawdziwych mistyczek literatury, która ma w sobie pasję, elektryczność, a przy tym prawdziwie wiktoriańską biografię).
W tym roku więcej śnię, podróżuję, poruszam się, bez poruszania jestem martwa, niespokojna, chodzę w kółko po mieszkaniu. Odrastające włosy we wszystkich ogolonych miejscach to szorstkie przypomnienie o upływającym czasie, ale też przypomnienie, że jesteśmy żywi, ciepli, organiczni. Bo to nieprawda, że włosy i paznokcie rosną po śmierci, po śmierci nic nie rośnie, dlatego za śmiercią nie trzeba tęsknić, i tak przyjdzie, jak następna wiosna.


Śniłam o pięknym, drewnianym żaglowcu, jakby jeden z miniaturowych modeli z Muzeum Morskiego w Szczecinie, może galeon "Smok", opuścił swoją gablotę i wypłynął na ciemne wody snu. Ocknęłam się na pustym pokładzie, wiał lekki wiatr, wokół nikogo, w oddali sznur świateł nabrzeża, blisko lądu, ale daleko od ludzi. Cały statek w moich rękach. Płynął, niesiony wiatrem, prosto ku katastrofie, mroku piętrzyły się przeszkody: inne statki, nabrzeża, boje, nie widziałam, co, wiedziałam, że jest, że przeszkadza, że trzeba zmienić kurs. Złapałam za koło sterowe (dobrze, że w dzieciństwie w każdy czwartek odwiedzałam Muzeum Morskie i próbowałam obejmować coraz dłuższymi ramionami coraz większe koła) i zmieniłam kurs. Wszystko było dobrze. Obudziłam się.


Kierowanie Smokiem nie jest proste, nawet w roku Konia. Smok ma skrzydła, tajemnice, humory i zwyczaje istoty mitycznej, rzadkiej, latającej wysoko, ognistej lub lodowatej, ale zawsze wyjątkowej. Sprowadzającej ożywczy deszcz. Trzeba się mocno trzymać. Ale lot tego wart.



PS. A żeby oddać sprawiedliwość umiłowanemu pod Drzewem Ananasowym transportowi szynowemu: oto piękna lokomotywa Maid Marian z 1903 roku: