Szesnastego grudnia, jak nakazuje tradycja , powiedziałam : "Dzisiaj są urodziny Beethovena, kupisz mi coś?"
Kupiłeś mi atlas ptaków.
Kilka kartek.
Żuraw
"To naprawdę piękny żuraw" - powiedziałaś sennie, jednym ramieniem przygarniając mnie, drugim swojego synka, leżeliśmy we trójkę na materacu na podłodze patrząc w okno, za którym wznosił się żółty żuraw, wciąż wyraźny na tle ciemniejącego nieba. "Tam chyba ktoś jest, widziałam, że tam ktoś chodzi", powiedziałaś z niepokojem, unosząc się na łokciu, pusty budynek, nad którym wznosił się żuraw, ział pustymi oknami. Chłodny wieczór pod koniec lata, paryskie przedmieście, pożyczone mieszkanie. Twój kudłaty sweter był ciepły od twojego ciała, pachniał bezpieczeństwem, miał dokładnie taki odcień jak niebo za oknem. Błękit paryski. Robiłyśmy te wszystkie rzeczy, których się oczekuje, że będzie się robiło w Paryżu. Znalazłyśmy fontannę Medicich , miejsce spotkań kochanków, a byłyśmy tam we dwie, we trójkę z twoim synem, płakałyśmy obie, na zmianę, nie w fontannie, tylko tak, przy herbacie, przy innej okazji. Nigdy nie miałam siostry, ty masz dwie, wychowałaś je, byłaś dla nich jak matka, ale powiedziałaś do mnie: "Jesteśmy rodziną. To bardzo ważne, żeby Ravs widział, że jego mama jest kochana, jest w otoczeniu kochających kobiet". Wtedy jadłyśmy sałatkę w restauracji, już prawie zamykali, znowu zapadał zmierzch i udało nam się nie płakać.
Nocny motyl (to nie ptak)
Poli bała się nocnych motyli. Nigdy nie widziałam nikogo tak przerażonego jak ona, gdy zobaczyła, że ćmy patrzą na nią przez okna w dachu i zachwycone żółtym światłem lampy chcą się dostać do środka. "Zabij je!", wrzeszczała, gdy którejś udało się wlecieć kiedy otworzyłam balkon, żeby zapalić papierosa, "Ścierką!", a ja chciałam potrzeć policzkiem o ich miłe, kosmate ciała. Łapałam je do szklanki po nutelli, zamykałam wylot gazetą i patrzyłam, jak chwilę tańczą wewnątrz własnej lampy. Były tak piękne.
Bocian
(Rozmowy przy ubieraniu choinki, która jeszcze stoi, bo to jutro Matki Boskiej Gromnicznej, będę ją z ciocią rozbierała, nie mam siostry i nie ma ani jednej rodzonej cioci, ale mam kilka Ciotek co się zowie.)
Ciocia T. : To jest bocianek, który jest starszy ode mnie, on wisiał jeszcze w domu dziadków i przypinało się go nóżkami do gałęzi, ale stracił te nóżki już dawno i teraz się go wiesza.
Powiesiłam bocianka na honorowym miejscu. Wyciągnęłyśmy z ciocią z garażu pudła z ozdobami choinkowymi pokryte zaschniętymi ptasimi gówienkmi. Chciało mi się bardzo wymiotować, nie tylko dlatego, że to dla mnie najgorszy zapach na świecie, nie tylko dlatego, że po raz pierwszy ubierałam choinkę całkiem sama.
Kiedy w końcu zszedłeś na dół, wreszcie zobaczyłeś choinkę, powiedziałeś:
- To nie jest bocianek, to jest łabędź. I nigdy nie miał nóżek do przypinania.
Rok temu mówiłam o "Dzikich łabędziach" Andersena: że chodziłabym siedem lat w koszuli z pokrzyw, jak tamta dziewczyna, by odczarować braci, żeby tylko, żeby tylko... Już wiem, dlaczego tak mocno swędzi mnie szyja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz