niedziela, 29 stycznia 2017

Dźwiękczynienie

Wszyscy już chyba zrobili swoje zestawienia najlepszych i najgorszych, najdziwniejszych, najweselszych i najbardziej niepokojących wydarzeń, płyt, książek ubiegłego roku. Ponieważ Nowy Rok Księżycowy, Rok Ognistego Koguta rozpoczął się dopiero wczoraj, piszę swoje zestawienie dopiero teraz. Składać się będzie z jednego wydarzenia, zawierającego wszystko to, co powyżej.

1. Koncert "Orszak weselny/ Żałobny rapsod". To niezwykłe przedsięwzięcie (i piszę to z pełną odpowiedzialnością, to nie jest słowna wata: Niezwykłe Przesięwzięcie) powstało w roku 2014 jako zwieńczenie obchodów roku Oskara Kolberga, jednak miałam okazję zobaczyć je dopiero w Święto Zmarłych/ Dziady 2016 w Filharmonii Szczecińskiej. I bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakiejkolwiek innej przestrzeni to widowisko mogło zrobić na mnie jeszcze większe wrażenie. W geometrycznym, białym wnętrzu lodowej góry śpiewały baby, Tęgie Chłopy grały, trąby huczały, stroje pachniały stęchlizną, remizą strażacką i chórem kościelnym - tym zapachem, którzy znają wszyscy, którzy chodzili do kościoła na wsi albo na zabawy w remizie. Na białych, japońsko minimalistycznych ścianach najpiękniejszego współczesnego budynku na świecie (to nie ja przyznałam tę nagrodę architektoniczną, ale coś w tym jest!) rozkwitły świetliste, kolorowe wycinanki drzew, domków, zwierząt. Bajka do wyświetlania - gasimy światło, wyciągamy zwinięte w rolki przezrocza z opowieściami, snop światła na prześcieradło lub ścianę. I rusza rapsod, orszak, te wszystkie rozdzierające pieśni o dziewczynie, która umiera, gdy wychodzi za mąż, i te radosne w głębi pieśni o tych, co pomarli, a przecież aniołowie powiodą ich do nieba, baby śpiewały, aż ciary chodziły, chłopy trąbiły i też śpiewały, wszyscy maszerowali, przypominał mi się mój ślub sprzed dwóch miesięcy i Babka, moja znienawidzona, nieżyjąca Babka, za którą tak bardzo tęsknię, która śpiewała dokładnie jak baby, kobiety i dziewczyny z Jarzębin, jak wszystkie żywe kobiety na świecie, i przyszły do mnie po kolei te wszystkie te śmierci, które już przeżyłam - J., M., E., R., C. - i te, które są jeszcze przede mną.

 "Śpiewa się, żeby nie płakać". Obie te czynności przynoszą niewysłowioną ulgę. Obie są czynieniem dźwięku, krzyku, rwetesu i wrzasku zanim pochłonie nas bezbrzeżna cisza.

"Ale dopóki ust nie zatka mi gliniasta gruda,
Będzie się z nich dobywać tylko dziękczynienie"

(Josif Brodski)

Dźwięk czyńmy!


PS.Moja nieoceniona Mama po koncercie z Brodaczem ze Sławatycz. I do niej niech należy ostatnie słowo. Najkrótsza recenzja, która bije moją na głowę: "Wiesz, podczas tego koncertu dotarło do mnie, że to zdanie - w które nigdy do końca nie wierzyłam - że śmierć jest częścią życia...to prawda". 

PS 2. Tutaj zapis tego samego widowiska wykonanego w Studiu Koncertowym Polskiego Radia. Jednak w Szczecinie była inna przestrzeń, kaskady schodów, po których stąpał orszak... Niezapomniane.

http://www.polskieradio.pl/8/194/Artykul/1113761,Orszak-weselnyZalobny-rapsod-Zobacz-wideo-z-koncertu