tag:blogger.com,1999:blog-65698273259865992872024-03-19T03:06:56.671-07:00Drzewo AnanasoweMarianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.comBlogger53125tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-76297727873110442812018-06-26T07:42:00.000-07:002018-06-26T07:42:42.325-07:00Dzień, w którym zburzono mój dom<div>
W dzień, w którym zburzono mój dom</div>
<div>
obcięłam sobie włosy starymi nożyczkami</div>
<div>
tylko trochę, ale było widać, bo z przodu</div>
<div>
W dzień, w którym zburzono mój dom</div>
<div>
było gorąco i nie było wojny ani nic</div>
<div>
Nawet stanu wyjątkowego</div>
<div>
Nie było samolotów bombardowań z nieba</div>
<div>
Było już prawie lato i jedliśmy czereśnie, było całkiem fajnie, zaczynał się Mundial w Rosji</div>
<div>
W dzień, w którym zburzono mój dom</div>
<div>
Nie mieszkałam w moim domu od dwudziestu lat i paru miesięcy</div>
<div>
Nikt w nim nie mieszkał, bo to nie był nasz dom</div>
<div>
Był to dom Uniwersytetu Rolniczego imienia Hugona Kołłątaja w Krakowie</div>
<div>
W dzień , w którym zburzono mój dom, sąsiadka strasznie płakała i przybiegała co chwilę i mówiła </div>
<div>
(bo ten dom to był bliźniak, kiedy jeszcze wszyscy w nim mieszkali)</div>
<div>
mówiła "Teraz burzą pokój taty, a teraz została tylko jedna ściana"</div>
<div>
W
dzień,w którym zburzono mój dom, nie myślałam o dniu, kiedy w tym domu
o mało nie umarłam razem z bratem mamą tatą, a kot nas obudził i
uratował</div>
<div>
Nie</div>
<div>
To nie był nasz dom</div>
<div>
Był strasznie brzydki</div>
<div>
Okropnie</div>
<div>
Miał grzyb na ścianie i wyglądał jak sześcian z betonu</div>
<div>
Bo tym był.</div>
<div>
To był najpiękniejszy dom na świecie</div>
<div>
Stał w dzikim ogrodzie pełnym zakamarków</div>
<div>
Kiście bzu jak winogrona sięgały mojego okna</div>
<div>
Mój widok z okna nie istnieje został zrównany z ziemią pogrzebany</div>
<div>
Nie istnieje</div>
<div>
Nigdy nie będę miała innego domu.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-TOoH5lQRtzDyc67vd1m88ho9txGVVWvddkT57eFOc-WR9d2Ok7eIbImgpphrLDn_6xpAZmZYF2qHaIDMBT2RuH4vEp0AEMjQjeJ8biTMTiS9VYhtRjbIaHC9D8-knbX_PlCbXsKJ-Zf7/s1600/IMG_20180618_174438.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-TOoH5lQRtzDyc67vd1m88ho9txGVVWvddkT57eFOc-WR9d2Ok7eIbImgpphrLDn_6xpAZmZYF2qHaIDMBT2RuH4vEp0AEMjQjeJ8biTMTiS9VYhtRjbIaHC9D8-knbX_PlCbXsKJ-Zf7/s320/IMG_20180618_174438.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnCHUelj-kDmNekTPfAlvOhRV8GXyj3tT78V-4qUE5Mkfs5cHXgMBr1L8M9jdefHXRGIL7mBFLbThLvRCKNNH84Ym7qVW1RQlNQwOqfcCm8fDHNUdKODEWqTaFry5KH7WJzRrRmkMtfEVT/s1600/IMG_20180618_210356.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnCHUelj-kDmNekTPfAlvOhRV8GXyj3tT78V-4qUE5Mkfs5cHXgMBr1L8M9jdefHXRGIL7mBFLbThLvRCKNNH84Ym7qVW1RQlNQwOqfcCm8fDHNUdKODEWqTaFry5KH7WJzRrRmkMtfEVT/s320/IMG_20180618_210356.jpg" width="240" /></a></div>
<div>
<br /></div>
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-21604445543962043622018-01-09T03:47:00.001-08:002018-01-09T03:49:35.914-08:00Życzenia na Rok Psa // Dog Year is coming<span style="background-color: #fce5cd; color: #222222; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12.8px;">Jak najwięcej fletów, świateł, kolorowych, miękkich, pomarańczowych. Miłych zapachów, mówienia szeptem do ucha, dotyku, ciepłych dłoni, równego oddechu. Fletów, wiatru, poruszanych za oknem gałęzi, poruszanych źdźbeł trawy, trwania, uwagi, lekkości kroków, lekkiego serca, prostych pleców, miękkich poduszek. Łagodności, kolorowego jedzenia, cytrusów, marchewek, kiwi, melonów, miodu, czereśni. Słonecznych brzegów chmur. Masażu głowy, masażu stóp, masażu wszystkiego. Rzęs na policzku i spełnionych życzeń. Ptaków szybujących na czystym niebie, głosu ptaków o świcie, sowy w nocy. Głaskania i bycia głaskanym. Całowania w czubek głowy. Łagodnego brzękania naczyń. Chleba z masłem i z solą. Zimnej wody i ciepłego słońca, ciepłej wody i chłodnego wiatru, ciepłego wiatru i dużo dźwięków fletu w oddali.</span><br />
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;"><br /></span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">W Roku Psa</span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">Nie dawajmy sobie w kość</span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">W końcu zostaną kości</span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;"><br /></span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">a my </span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">ćwiczmy</span></div>
<div style="color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<span style="background-color: #fce5cd;">miękkość</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE2NfwAd2Qy6fkbDLqmtAutTELim-Ohs4e5ZLPe4z4ljdRh9_o4CrJhMYKORylZG2YnMfpAdpxskEnOy5sCpNfu4fFvmHYCq67xA5PDO4rxh__QtIRsHoVlC2jlrlxVo58z6I1brs9iTrb/s1600/baja+rok+psa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE2NfwAd2Qy6fkbDLqmtAutTELim-Ohs4e5ZLPe4z4ljdRh9_o4CrJhMYKORylZG2YnMfpAdpxskEnOy5sCpNfu4fFvmHYCq67xA5PDO4rxh__QtIRsHoVlC2jlrlxVo58z6I1brs9iTrb/s320/baja+rok+psa.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="background-color: white; color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<br /></div>
<div style="background-color: white; color: #222222; font-family: arial, sans-serif; font-size: 12.8px;">
<br /></div>
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-39377832043947011042017-12-20T04:25:00.001-08:002017-12-20T05:19:40.815-08:00Moratorium na Boże NarodzenieZawieszam na chwilę niepewność, niewiarę, wątpliwość. On je wszystkie rozpuszcza, spływają razem z tuszem, co miał być wodoodporny, wsiąkają w czerwoną serwetkę zwiniętą z hotelowej restauracji. On - wcale nie Bóg Ojciec, wcale nie męski, surowy, dostojny, jak go malują, z tą bruzdą między brwiami. On - który pokazuje, że życie to powietrze, oddech, jeden za drugim. Bo jego ojciec był trębaczem, bo najbardziej poruszające dwadzieścia taktów - tak twierdz JEG, ale chyba się z nim zgadzam - napisał na flety, dwa proste flety, te co to brzmią jak pasterskie fujarki, takie trochę niepoważne, nieporadne, takie same jak w Czwartym Koncercie Brandenburskim. Bo organy to bardzo, bardzo dużo takich fujarek związanych razem i udekorowanych. Powietrze, tchnienie, pneuma, oddech, który czujesz z tyłu na szyi, kiedy ktoś przy tobie śpi i obejmuje cię ramieniem. Oddech, którego nabierają w płuca chórzyści i ten ułamek sekundy, zanim zaczną śpiewać. On, wcale nie męski, może rodzicielski i dziecięcy zarazem, może jak Jan Kochanowski płaczący za utraconymi dziećmi i za utraconym sobą - dzieckiem, które już nie może włóczyć się po lesie, tylko pracować i bardzo starać się przeżyć, bo tylko żyjąc, można chwalić. Pauza. Boga. Pauza. Można chwalić życie, bo życie jest dobre.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/UvV-pqlCtmw/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/UvV-pqlCtmw?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-25604965960775562212017-08-12T06:36:00.002-07:002017-08-12T06:36:53.594-07:00Szepty i szałasy"Po co człowiek żyje tak długo, skoro wszystko, co ważne i co będzie się wspominać przez resztę życia dzieje się w ciągu pierwszych dwunastu lat?" - zapytał w zeszłym roku mój brat, a on zwykle ma rację, nawet wtedy, kiedy nie mam odwagi mu tego przyznać, bo jest młodszy, bo jestem przekorna, bo trzeba podtrzymać konwersację, a potakiwanie to nie rozmowa, więc nie zdziwcie się, że kwestionuję prawie wszystko, ja po prostu bardzo lubię rozmawiać.<br />
Nie jest to jakaś mdła nostalgia, jakieś cukierkowe dzieciństwo. Dzieciństwo rzadko jest słodkie, moje smakowało raczej śledziami, musztardą i zielskiem.<br />
Od tamtego czasu nie zdarzyło się absolutnie nic nowego. Rzeczy są trochę większe, osoby są wariacjami na temat innych osób albo przedziwnie spotkanymi duchowymi krewnymi, których istnienie przeczuwało się od zawsze, których ze zdumieniem i ulgą rozpoznaje się niemal od razu - albo po pierwszej szczerszej rozmowie i szerszym uśmiechu.<br />
A tak naprawdę to miał być wpis audiofilski.<br />
Najlepsza sala koncertowa, jaką odwiedziłam, miała z półtora metra kwadratowego powierzchni, dach z koca i ściany z krzeseł. Podczas jednego z domowych biwaków (może było gorąco, może brata nie było w domu i czułam się nieswojo, może po prostu chciałam spać na podłodze) zagrzebałam się w koce i zasypiałam w moim szałasie z radiem w pobliżu. Wtedy po raz pierwszy słyszałam operę barokową. Nie wiem, którą, czyją, wiem, co słyszałam, co widziałam. W salach koncertowych, teatrach jest za jasno, za duszno, za tłoczno. Coraz więcej kurzu spada na pałac. Coraz rzadziej udaje tak się zagrzebać w kocu, w trawie, żeby dogrzebać się do cudu w sobie, do przeczucia światła, gdy w domku z koca na materacu, przez sen słyszało się orkiestrę barokową i głowie eksplodowały chmury gołębi pod złocistym niebem. Wenecja jest w głowie. <br />
Głosie w ciemności, zabierz mnie do pałacu tak pięknego jak domek z koców i krzeseł<br />
<br />
"Tak, są w domu, ale nie chcą z tobą rozmawiać. Ze mną możesz pogadać, w końcu mamy wspólne dzieciństwo".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi04qbGtV7SBhs4JRBre7KSqmzy9JYF_9Cg4jAFjhOgTV_ZxIhO-vKS4Oq5oLI-VdDxqmPICXZ6Xzg8pKgQntldruQQgD4YNyQzFiwTC9NQR7CYcoqpk3gngUlkv5cZsnkNGHyoxwWZ745A/s1600/sluchanie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi04qbGtV7SBhs4JRBre7KSqmzy9JYF_9Cg4jAFjhOgTV_ZxIhO-vKS4Oq5oLI-VdDxqmPICXZ6Xzg8pKgQntldruQQgD4YNyQzFiwTC9NQR7CYcoqpk3gngUlkv5cZsnkNGHyoxwWZ745A/s320/sluchanie.jpg" width="240" /></a></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-15556996898231087622017-01-29T11:29:00.000-08:002017-01-29T11:29:09.363-08:00DźwiękczynienieWszyscy już chyba zrobili swoje zestawienia najlepszych i najgorszych, najdziwniejszych, najweselszych i najbardziej niepokojących wydarzeń, płyt, książek ubiegłego roku. Ponieważ Nowy Rok Księżycowy, Rok Ognistego Koguta rozpoczął się dopiero wczoraj, piszę swoje zestawienie dopiero teraz. Składać się będzie z jednego wydarzenia, zawierającego wszystko to, co powyżej.<br />
<br />
1. Koncert "Orszak weselny/ Żałobny rapsod". To niezwykłe przedsięwzięcie (i piszę to z pełną odpowiedzialnością, to nie jest słowna wata: Niezwykłe Przesięwzięcie) powstało w roku 2014 jako zwieńczenie obchodów roku Oskara Kolberga, jednak miałam okazję zobaczyć je dopiero w Święto Zmarłych/ Dziady 2016 w Filharmonii Szczecińskiej. I bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakiejkolwiek innej przestrzeni to widowisko mogło zrobić na mnie jeszcze większe wrażenie. W geometrycznym, białym wnętrzu lodowej góry śpiewały baby, Tęgie Chłopy grały, trąby huczały, stroje pachniały stęchlizną, remizą strażacką i chórem kościelnym - tym zapachem, którzy znają wszyscy, którzy chodzili do kościoła na wsi albo na zabawy w remizie. Na białych, japońsko minimalistycznych ścianach najpiękniejszego współczesnego budynku na świecie (to nie ja przyznałam tę nagrodę architektoniczną, ale coś w tym jest!) rozkwitły świetliste, kolorowe wycinanki drzew, domków, zwierząt. Bajka do wyświetlania - gasimy światło, wyciągamy zwinięte w rolki przezrocza z opowieściami, snop światła na prześcieradło lub ścianę. I rusza rapsod, orszak, te wszystkie rozdzierające pieśni o dziewczynie, która umiera, gdy wychodzi za mąż, i te radosne w głębi pieśni o tych, co pomarli, a przecież aniołowie powiodą ich do nieba, baby śpiewały, aż ciary chodziły, chłopy trąbiły i też śpiewały, wszyscy maszerowali, przypominał mi się mój ślub sprzed dwóch miesięcy i Babka, moja znienawidzona, nieżyjąca Babka, za którą tak bardzo tęsknię, która śpiewała dokładnie jak baby, kobiety i dziewczyny z Jarzębin, jak wszystkie żywe kobiety na świecie, i przyszły do mnie po kolei te wszystkie te śmierci, które już przeżyłam - J., M., E., R., C. - i te, które są jeszcze przede mną.<br />
<br />
"Śpiewa się, żeby nie płakać". Obie te czynności przynoszą niewysłowioną ulgę. Obie są czynieniem dźwięku, krzyku, rwetesu i wrzasku zanim pochłonie nas bezbrzeżna cisza.<br />
<br />
"Ale dopóki ust nie zatka mi gliniasta gruda,<br />
Będzie się z nich dobywać tylko dziękczynienie"<br />
<br />
(Josif Brodski)<br />
<br />
Dźwięk czyńmy!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO0gjRwkktpbGNzkWokqZx_59rL1P_QOPnIMgfMqNgvRjYqudKNG1WofeDH7pI4gccwZx7YVjBnIZvd3iQV0s78orxO6TW0N6BtvECm5ba5xo0NVtzPRXpkCQtDRaS8XkxsSwOpQAUTwhY/s1600/mama+i+brodacz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO0gjRwkktpbGNzkWokqZx_59rL1P_QOPnIMgfMqNgvRjYqudKNG1WofeDH7pI4gccwZx7YVjBnIZvd3iQV0s78orxO6TW0N6BtvECm5ba5xo0NVtzPRXpkCQtDRaS8XkxsSwOpQAUTwhY/s320/mama+i+brodacz.jpg" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PS.Moja nieoceniona Mama po koncercie z Brodaczem ze Sławatycz. I do niej niech należy ostatnie słowo. Najkrótsza recenzja, która bije moją na głowę: "Wiesz, podczas tego koncertu dotarło do mnie, że to zdanie - w które nigdy do końca nie wierzyłam - że śmierć jest częścią życia...to prawda". </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PS 2. Tutaj zapis tego samego widowiska wykonanego w Studiu Koncertowym Polskiego Radia. Jednak w Szczecinie była inna przestrzeń, kaskady schodów, po których stąpał orszak... Niezapomniane.</div>
<br />
<a href="http://www.polskieradio.pl/8/194/Artykul/1113761,Orszak-weselnyZalobny-rapsod-Zobacz-wideo-z-koncertu">http://www.polskieradio.pl/8/194/Artykul/1113761,Orszak-weselnyZalobny-rapsod-Zobacz-wideo-z-koncertu</a><br />
<br />
<br />
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-41333320095385265792016-09-28T03:27:00.000-07:002016-09-28T03:27:29.003-07:00E.E.Nie mogłeś poczekać, aż wyjdę za mąż, aż opublikuję moją książkę? Ty na to czekałeś, ty byłbyś ze mnie dumny, Ty byś się cieszył. Jestem na Ciebie wściekła, że Cię nie ma. Mój ojciec - ten fizyczny - ma to wszystko gdzieś. To nie jego wina. Po prostu jest w miejscu - zawsze był - w którym nie mogę go dosięgnąć. Albo w miejscu, z którego nie może się ruszyć. I chyba tam już zostanie. To jest miejsce.<br />
Emocje są dla mnie przestrzenią.<br />
Kiedy wszystko mi w środku pęka, muszę wyjść w przestrzeń i chodzić, biegać, wyć.<br />
Siedząc w miejscu eksplodowałabym.<br />
Czy Ty jesteś w jakimś miejscu? Powiedz.<br />
Tamtego dnia w marcu, dwa lata temu, obudziłam się o świcie i w półśnie powiedziałam twoje imię: "Edward". Nie wiem, dlaczego. A godzinę później, gdy chodziłam z psem po parku, zadzwoniła Twoja córka, żeby powiedzieć, że nie żyjesz.<br />
Obdarowałeś mnie. Wiele razy. Dawałeś mi książki, uśmiech, słowa. Podobno wiele osób bało się Ciebie, bo byłeś nieprzystępny, surowy. Tak usłyszałam na Twoim pogrzebie - przyszło wiele osób, były mowy - bardzo się zdziwiłam.<br />
Zapytałam Cię kiedyś, czy mogę zrobić o Tobie film, nagrać nasze rozmowy w Twoim antykwariacie albo na piwie, na które nigdy nie poszliśmy. - Tak, jest Pani drugą osobą, która mnie o to prosi - odpowiedziałeś ze swoim szelmowskim uśmiechem. - I odpowiem to samo: jak skończę 70 lat, to róbcie o mnie film. A teraz mam 61.<br />
Dlaczego 6 lat później umarłeś?<br />
Mówiłeś do mnie "Pani" i to było w tym o tyle więcej serdeczności niż u wielu osób zwracających się do mnie po imieniu.<br />
Całowałeś mnie po rękach i nie było w tym nic seksistowskiego.<br />
Podarowałeś mi słowa, które pomogły mi przetrwać. Brzmi banalnie, ale to prawda.<br />
"Bo są różne lalunie, ale to nie to samo".<br />
"Czasami wszystko boli w środku, gdy przechodzi się koło takiej osoby. Ja wiem, jak to jest".<br />
"Gdybym miał czterdzieści lat, to bym Panią z tego wyrwał".<br />
I Twój ulubiony cytat z Dickensa: "Moja żona jest jak wszystkie dzieła Szekspira...W jednym tomie!"<br />
Potrafiłeś opowiadać, potrafiłeś mnie zobaczyć, od samego początku naszej znajomości, gdy byłam jeszcze prawie dzieckiem zaczytanym w Dickensie. "Wyrosła pani na piękną kobietę". I nie było w tym nigdy nic przykrego, tego czegoś, co czułam - czuję - w wypowiedziach niektórych starszych mężczyzn.<br />
Za mało. Za krótko. Za mało tych historii, które zacząłeś mi opowiadać, o swoim dzieciństwie, młodości, miłościach: ludzkich, literackich.<br />
Kiedyś po kryjomu zrobiłeś mi zdjęcia, gdy chodziłam po Krakowie w stroju anioła.<br />
Czy teraz też mnie widzisz, choć ja nie widzę Ciebie?<br />
<br />
"Od zmarłych dzieli nas zwierciadło tarczy<br />
Stojąc przed tarczą rozczesują włosy<br />
kobiety nasze Obok nich pies warczy<br />
na hełm z którego wyciągamy losy"<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipc4dJ40KwfekPmc2iFTjY-PoGX_Q5MSXytuLQ5BGpR9burvYVDnGUP0OoHvAYtEgf5MzfjYjF5YPViT-WIc-7yvYZD4eanfsLszSgZxAXShzNgKMti17oI9TNePYU36b19d3odTaMvNL4/s1600/Scrooge-eating-gruel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipc4dJ40KwfekPmc2iFTjY-PoGX_Q5MSXytuLQ5BGpR9burvYVDnGUP0OoHvAYtEgf5MzfjYjF5YPViT-WIc-7yvYZD4eanfsLszSgZxAXShzNgKMti17oI9TNePYU36b19d3odTaMvNL4/s320/Scrooge-eating-gruel.jpg" width="303" /></a></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-59779758456192914402016-06-24T02:36:00.001-07:002016-06-24T02:37:20.816-07:00Tao Andrzeja KondratiukaTekst powstał osiem lat temu. Ale w mojej miłości do kina i postaci Andrzeja Kondratiuka i Igi Cembrzyńskiej nic się nie zmieniło.<br />
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL3MhYjgyxw0QmyvXsrbCvyGtG0or3i9x6Nho0tZJdUNpL8sT9kEa_IDk7vQwqJJbEvu9je1bQRbixy_izhjVGc2V1Oc-2mY6G1_0_OskstUcxQNwEdrzFVpR-xXQsYhIhM8K9Rm3boaiL/s1600/pory+roku.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL3MhYjgyxw0QmyvXsrbCvyGtG0or3i9x6Nho0tZJdUNpL8sT9kEa_IDk7vQwqJJbEvu9je1bQRbixy_izhjVGc2V1Oc-2mY6G1_0_OskstUcxQNwEdrzFVpR-xXQsYhIhM8K9Rm3boaiL/s320/pory+roku.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Katarzyna
Gąsior</div>
<div align="center" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<b>Tao Andrzeja Kondratiuka</b></div>
<div align="center" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Wszyscy ludzie pełni są pragnień, dążeń, i
tylko ja jeden jak gdyby pozostawiony jestem (sobie samemu).</i></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Zaiste, w piersi mej kryje się serce człowieka głupiego -
otępiałe, pogrążone w chaosie.</i></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Niechaj jednak inni błyszczą blaskiem swego umysłu, a ja sam
wolę jak w odrętwieniu, w bezdennej zadumie się zatopić.</i></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Jestem obojętny na wszystko jak morze, (co bezustannie swe wody
przelewa); los rzuca mnie we wszystkie strony, jak gdybym nie mógł
się nigdzie zatrzymać.</i></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Niechaj wszyscy ludzie mają jakieś cele i pragnienia, ja tylko
jeden wolę pozostać otępiałym nędzarzem.</i></div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Tylko ja jeden różnię się od innych ludzi i cenię sobie
czerpanie pokarmu z matki </i>
</div>
<div align="right" class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>( - natury).</i><sup><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Gdzie leży filmowa Kraina Środka? Czy trzeba sięgać po
dzieła z Chin, aby zasmakować tego szczególnego rodzaju spokoju,
który zwykliśmy kojarzyć ze sztuką Dalekiego Wschodu? A może
ducha chińskich mędrców można odnaleźć w filmowych pejzażach
znacznie nam bliższym i znajomym? Krajobrazy te są pozornie dobrze
znane, a jednak niedostępne dla większości widzów. Oswojone, a
przez to jakże często niedoceniane. Szumiące na wietrze drzewa,
kołysząca się na wodzie łódka, chowające się w gałęziach
ptaki, ślimak pijący krople czerwcowego deszczu, kobieta jedząca
czereśnie, hipnotyczny chór żab, łopiany, morza w balii wody,
obracające się ciągle młyńskie koło czasu. Jak pisał
Czuang-tsy blisko 2300 lat temu:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>To,
że świat jest w ciemnościach i zamęcie, wynika z umiłowania
wiedzy. Dlatego też wszyscy na świecie pragną poznać, czego nie
znają, a nikt na świecie nie dąży do poznania tego, co jest mu
już znane.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote2sym" name="sdfootnote2anc"><sup>2</sup></a></i></sup><i>
</i>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ta
maksyma zdaje się przyświecać od niemal trzydziestu lat twórczości
Andrzeja Kondratiuka, którego ośmielam się nazwać jedynym w kinie
polskim, a może
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
i
europejskim, filmowym taoistą.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Od razu śpieszę dodać, że nie zapominam przy tym o
znanej i zawsze obecnej u tego twórcy fascynacji nauką,
wynalazkami, techniką. W rozmowie z autorem monografii <i>Filmowa
twórczość Andrzeja Kondratiuka</i> reżyser wyznaje:
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>(…)
Podziwiam tych, którzy potrafią wniknąć w samą esencję, w głąb
komórki, słowem – ludzi nauki. (…) Chylę głowę przed każdym,
który próbuje odkryć proste prawdy, fundamentalne. </i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote3sym" name="sdfootnote3anc"><sup>3</sup></a></i></sup><i>
</i>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Takie
rozumienie wiedzy, niezaciemniające natury rzeczy, ale usiłujące
przeniknąć jej esencję, jest pokrewne myśli taoistycznej:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Dlatego
właśnie tao jest wielkie, niebo jest wielkie, ziemia jest wielka i
człowiek, (który poznał ich tajemnice) jest wielki.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Na
świecie są cztery rzeczy wielkie i człowiek jest jedną z nich.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote4sym" name="sdfootnote4anc"><sup>4</sup></a></i></sup>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Taoistyczny duch w późnych filmach Andrzeja
Kondratiuka jest obecny przede wszystkim w obrazie, w podejściu do
czasu, przyrody i człowieka. Nie można tej intuicji udowodnić
matematycznie, wykazać niezbicie, że reżyser inspirował się w
jakikolwiek sposób starożytną myślą chińską. Jednak istnieje
wewnętrzny pierwiastek, który sprawia, że kino Kondratiuka
zachwyca swoją odmiennością, innym rytmem, zanurzeniem w inny
porządek – czemu nie nazwać go tao, słowem, które bierze swój
początek w tajemnicy? W zadziwiający bowiem sposób świat
przedstawiony w filmach polskiego reżysera pokrywa się ze światem
ukazywanym przez taoistycznych myślicieli i artystów. Harmonia tego
mikrokosmosu wydaje się wypływać ze źródeł zupełnie innych niż
większość europejskiej sztuki filmowej. Źródła te leżą bowiem
na Dalekim Wschodzie.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Andrzeja Kondratiuka można nazwać człowiekiem
Wschodu z wielu powodów, wydaje się też, że sam reżyser nie ma
nic przeciwko takiemu rodowodowi. Urodzony w Pińsku, obecnie leżącym
w granicach Białorusi, spędził dzieciństwo na Syberii i w
Kazachstanie, a więc w głębi Azji. Choć dla wielu zesłanie jest
prawdziwą traumą, Kondratiuk przywołuje dobre wspomnienia z
tamtych czasów:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>W
sytuacji obiektywnie tragicznej ja dostałem bardzo wiele, to była
najbardziej interesująca podróż mego dzieciństwa. Może dlatego
nie mam takich kombatanckich wspomnień – nie dramatyzuję. Bo dla
mnie ta sprawa nie była jakaś przerażająca.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote5sym" name="sdfootnote5anc"><sup>5</sup></a></i></sup><i><u><b>
</b></u></i>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Reżyser
przyznaje się też do inspiracji Dalekim Wschodem:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Najbliższy
jest mi buddyzm, co nie znaczy, że jestem jego wyznawcą –
dlatego, że reinkarnacja jest tu porażająca. Nie chcę
reinkarnacji i nie wierzę w nią. (…) Przeraża mnie ta
perspektywa. To jest tak: jeśli jestem tu, na tej ziemi, to
chciałbym być jak najdłużej, ale jeżeli już odjazd – to nigdy
więcej.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote6sym" name="sdfootnote6anc"><sup>6</sup></a></i></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Taka postawa przywodzi na myśl główne tropy taoizmu
– kultury duchowej, która, wraz z przeciwstawnym sobie pod wieloma
względami konfucjanizmem, kształtuje do dziś cywilizację Chin
oraz wielu innych krajów Dalekiego Wschodu. Warto wspomnieć, że
buddyzm zen (w Chinach zwany chan) często nazywa się taoizmem w
buddyjskich szatach. Jednak między tymi dwoma wielkimi systemami
filozoficznymi istnieją także wyraźne różnice:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Przeciwnie
do buddysty, który ma Nirwanę, swoją ostatnią nadzieję i
wierzenie, prawdziwy taoista nie ma żadnej nadziei ani wiary.
Odchodzi ze świata bez perspektywy raju i bez nadziei na
nieśmiertelność. Oddala się, ponieważ widzi szaleństwo
zdawkowości rozmów o niczym. Resztę życia spędzi tak jak sobie
na to pozwoli – niczego nie oczekując i nic nie robiąc, w sercu
niewierny aż do samego końca, jednak taki niewierzący, który
przekonawszy się jakie ograniczenia dotyczą wszystkiego na ziemi,
pozostawia ją w tym samym stanie. I nie będzie czynił dogmatu ze
swej niewiary.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote7sym" name="sdfootnote7anc"><sup>7</sup></a></i></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Słowa
te – oczywiście z pewnymi zastrzeżeniami – można odnieść do
postawy artystycznej Andrzeja Kondratiuka poszukującego, niczym
taoistyczny mistrz, przede wszystkim ducha swobody, niezbędnego, by
żyć i tworzyć.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Krytycy akcentują w dziele i postaci Kondratiuka osobność,
rozmyślne zajmowanie miejsca na marginesie, niejako poza światem.
Jednak taka ocena zakłada istnienie punktu odniesienia, jakim jest
podświadomie akceptowane przez większość ludzi właściwe
postępowanie. Normy nakazujące artyście zachowywać się w pewien
konwencjonalny sposób oraz wypełniać niepisaną umowę, że dzieło
ma być albo fajerwerkowo atrakcyjne, albo w niesłychanie
niezrozumiały sposób ponure, filozoficzne, artystowskie, czyli
pozornie głębokie, wiążą większość współczesnych reżyserów
filmowych. Trudno znaleźć twórcę, który byłby niefrasobliwym i
zadumanym zarazem, nieprzewidywalnym, lekceważącym modę, odważnym,
wątpiącym, a <i>nieczyniącym dogmatu ze swej niewiary</i>
partnerem dialogu z widzem. Takim filmowym artystą z pewnością
jest nadal Andrzej Kondratiuk. Zaskakująco mizerna frekwencja na
pokazie jego ostatniego filmu <i>Pamiętnik Andrzeja Kondratiuka
</i>(2006) na Krakowskim Festiwalu Filmowym w 2007 roku świadczy
tylko o tym, w jak niełatwą drogę wyruszył reżyser wiele lat
temu.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Wiem, że nie lubisz, kiedy kłócę się z Bogiem.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Nie bądź śmieszny. Myślisz, że on cię słucha?</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Jeżeli jest, to słucha.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>A jeżeli go nie ma?</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Też będę wrzeszczał pod niebiosa.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Po co?</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Żeby ludzie myślący podobnie jak ja nie czuli się
osamotnieni.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
Powyższy dialog pochodzący ze <i>Słonecznego zegara</i> (1997)
reżyser tak skomentował w wywiadzie: <i>Ta ostatnia kwestia jest
wyznaniem autorskim.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote8sym" name="sdfootnote8anc"><sup>8</sup></a></i></sup>
Ryzyko, jakie podejmuje filmowiec działający na własną rękę,
wypowiadający się tylko we własnym imieniu, nie komentujący
przemian historycznych czy społecznych, ale pochylający się nad
migotliwą powierzchnią rzeki czasu i tam szukający swego odbicia,
przynosi nagrodę, jeśli nie w formie uznania krytyków czy masowej
publiczności, to w postaci głębokiego przywiązania, jakie wzbudza
w nielicznych, a przez to tym cenniejszych, widzach. Żona i ulubiona
aktorka Andrzeja Kondratiuka, Iga Cembrzyńska, wspomina jedną z
samotnych wycieczek:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Wyjazd
do Pobierowa to spotkanie z obcymi ludźmi, którzy mnie zaczepiali,
dziękowali za role, które zagrałam, za to, że istnieję, za
„Gwiezdny pył”, za „Cztery pory roku”, za „Mleczną
drogę”(…). Bardzo często ci ludzie pozdrawiali Andrzeja i
prosili o następne filmy.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote9sym" name="sdfootnote9anc"><sup>9</sup></a></i></sup>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Co sprawia, że dzieła tej niezwykłej pary artystów
stanowią odrębną krainę na filmowej mapie świata, rządzącą
się własnymi prawami? Czemu wielu widzów właśnie w Gzowie
znajduje ojczyznę swojej wyobraźni, tam chętnie pozwoliłoby jej
osiąść na zawsze i <i>niczego już nie oczekiwać, nic nie robić?</i>
Być może dlatego, że w Gzowie jest wszystko, czego potrzeba.
Tchnie ono tym samym czarem, co grecka Arkadia, Stumilowy Las A. A.
Milne’a, Tolkienowskie Shire czy Brzeg Rzeki z książki <i>O czym
szumią wierzby </i>Kennetha Grahama. Ten czar to niewyrażalne i
najprostsze tao, do którego nie można przybliżyć się przez
intelektualne rozważania. Pomóc w jego zrozumieniu może tylko
zanurzenie w obrazie. Po bliższym przyjrzeniu się formie późnych
dzieł Andrzeja Kondratiuka zaskakuje ich pokrewieństwo z
taoistycznymi pejzażami. Zaryzykuję stwierdzenie, że to, co różni
Kondratiuka od innych reżyserów, jest tym samym, co odróżnia
sztukę zachodnią od wschodniej.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Zgodnie
z chińską tradycją wen, czyli wzór albo kultura, przenika na
wskroś cały kosmos czy to jako kompozycja cętków na futrach
drapieżników albo rybich łusek, czy to jako kaligrafia i malowane
obrazy, czy też jako układ obłoków sunących po niebie, utwór
muzyczny lub literacki. W Chinach zatem idea tworzenia kultury
akcentowała zupełnie inne treści, aniżeli w Europie. Nie
oznaczała ona przekształcania albo wzbogacania przyrody, jak to
miało miejsce na Zachodzie, lecz – wręcz przeciwnie –
naśladowanie natury i poddawanie się jej niezmiennym prawom. Co
więcej, taoizm (…) odrzucał aktywizm jako światopogląd błędny
i szkodliwy. Jeśli kultura odrywa się od przyrody i zamyka się w
sobie, ulega – wedle chińskiej tradycji myślowej – procesowi
degeneracji. Kultura bowiem ma wartość tylko wówczas, kiedy
pozostaje integralną cząstką przyrody.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote10sym" name="sdfootnote10anc"><sup>10</sup></a></i></sup><i>
</i>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Myślę, że echa takiej koncepcji dzieła sztuki można
odnaleźć w kreowanych przez Andrzeja Kondratiuka obrazach. Jego zaś
postawa jako artysty przebywającego wewnątrz przedstawianego
krajobrazu, w oddaleniu od gorączkowego nurtu miejskiego życia,
spokrewnia go z dawnymi chińskimi pejzażystami:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Chiński
malarz – w przeciwieństwie do swojego europejskiego odpowiednika –
nie interesował się konkretnymi wydarzeniami czy sytuacjami, ale
tworzył obraz uogólniony, będący zarazem filozoficzną
interpretacją świata. Dążył on do ukazania subtelnych i
złożonych sił natury jako zintegrowanej, harmonijnej całości, a
także prawdziwego miejsca człowieka w owej kosmicznej
rzeczywistości. Aby ten cel osiągnąć, malarz musiał się
dostroić do otoczenia i zjednoczyć z kosmosem, wcielając w życie
zasadę „duchowej zgodności” – pierwszą zasadę
najsłynniejszego chińskiego traktatu o malarstwie (napisanego około
500 r. naszej ery przez Hsie Ho). Stosując się do tej filozofii
wielki chiński pejzażysta Fan K’uan mieszkał na stałe w górach
i kontemplował całymi dniami tajemnice natury, zaś współczesny
mu i nie mniej sławny I Yüan-chi hodował ptaki i obserwował z
wybudowanej przez siebie kryjówki zachowanie dzikich zwierząt.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote11sym" name="sdfootnote11anc"><sup>11</sup></a></i></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Taką własnoręcznie zbudowaną kryjówką jest dla
Andrzeja Kondratiuka
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
i
Igi Cembrzyńskiej Dziupla, gzowska drewniana chata. To ona – wraz
z dobudowanym później drugim domkiem – jest naturalną
scenografią w filmach autotematycznych, ale także w tych
opowiadających historie innych ludzi – <i>Mlecznej drodze</i>
(1990) czy <i>Barze pod młynkiem</i> (2004). Zamieszkanie wewnątrz
filmowanej scenerii, by lepiej w nią wniknąć, najbardziej dało o
sobie znać przy realizacji <i>Słonecznego zegara</i>. Mówi
reżyser:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Od
lipca ’95 do lipca ’96 (…) ani razu nie byłem w Warszawie.
Nawet kopię roboczą oglądałem w Pułtusku, w kinie „Narew”.
Było to więc naprawdę „głębokie zanurzenie”</i>. <sup><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote12sym" name="sdfootnote12anc"><sup>12</sup></a></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zwierzęta
– dzikie i udomowione – również stale pojawiają się w
obiektywie Kondratiukowskiej kamery. Wiele kadrów, w których
reżyser z czułością i szacunkiem podgląda życie domowych psów
i kotów albo dzikich ptaków, mogłoby być tradycyjnymi chińskimi
obrazami. Koty spacerujące po drzewach, przycupnięte na stole,
zanurzone w nieodgadnionych myślach, psy spoczywające z rezygnacją
lub skaczące radośnie, sikorki kołyszące się na kawałkach
słoniny, bociany bijące skrzydłami na tle zachmurzonego nieba,
sroka zrywająca się do pierwszego lotu – te wszystkie portrety
zwierzęce znane z filmów Andrzeja Kondratiuka wyróżnia na tle
polskiego kina wrażliwość i poszanowanie dla świata przyrody,
osobiste zaprzyjaźnienie autora z filmowanymi stworzeniami. Ciekawe
jest także zestawienie wielu Kodratiukowskich kadrów z tytułami
klasycznych, XI i XII-wiecznych obrazów taoistycznych. Oto kilka z
nich: <i>Peonie i kot</i>, <i>Biała czapla i bambus</i>, <i>Ptak
chłodzony późnym opadem śniegu</i>, <i>Gęsi i oszronione
trzciny</i>, <i>Jasne oblicze księżyca</i>. Ostatni tytuł
przypomina powracający zawsze u Andrzeja Kondratiuka motyw
księżycowej tarczy – pełni zwielokrotnionej odbiciem w wodzie
(<i>Pełnia</i>, 1979, <i>Wrzeciono czasu</i>, 1995) czy niosącego
nadzieję nowiu (<i>Bar pod młynkiem</i>).</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Postać człowieka wpisana w naturalny pejzaż, próba
udzielenia poprzez obraz odpowiedzi na pytanie o ludzkie miejsce w
kosmosie dominowała w twórczości taoistycznych malarzy:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Jednym
z (…) najpopularniejszych tematów jest maleńka postać wędrowca
przedzierająca się przez kręte wąwozy lub tonąca w gęstych
obłokach okalających górskie szczyty. Wędrowiec ów – odwieczna
metafora ludzkiego losu – pochłaniany totalnie przez pejzaż,
stanowi organiczny składnik przyrody.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote13sym" name="sdfootnote13anc"><sup>13</sup></a></i></sup>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Chociaż w filmach Andrzeja Kondratiuka wiele jest
pięknych, portretowych zbliżeń, wydobywających z fotografowanych
twarzy całą ich niezwykłość, nawiązujących do tradycji
europejskiego malarstwa (portrety pomocnika stylizowane na Van Gogha
w <i>Słonecznym zegarze</i>, portrety pani Celiny przywodzące na
myśl XVII-wieczne malarstwo holenderskie w <i>Barze pod młynkiem</i>),
to równie często operuje reżyser planami ogólnymi, w których
postać człowieka zamienia się niemal w Leśmianowskiego <i>Topielca
zieleni</i>, przytłoczonego, otoczonego zewsząd napierającą
potęgą przyrody. Jako przykłady można tu przywołać sceny z
<i>Wrzeciona czasu</i> – para bohaterów pływająca wczesną
wiosną łódką po rozlewisku Narwi w towarzystwie kamery, ze
<i>Słonecznego zegara</i> – w dalekim planie postać Andrzeja
łowiącego ryby o zmierzchu, chodzącego po tamie nad stawem, który
wydaje się ogromny, w scenie zimowej zakopany w śniegu samochód,
Andrzej tonący w kłębach dymu z ognia rozpalonego na potrzeby
filmu, ale nieujarzmionego, z <i>Pamiętnika Andrzeja Kondratiuka</i>
– bohaterowie przebrani w białe kurtki i spodnie, stapiający się
z otaczającą ich śnieżną bielą.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Aby dostrzec taoistycznego ducha w filmach Andrzeja
Kondratiuka, najlepiej przyjrzeć się dziełom o konstrukcji
najprostszej: opowieściom o dwojgu ludziach i ich wspólnym
wędrowaniu poprzez cztery pory roku. W dojrzałej twórczości
reżysera jest to motyw wszechobecny, jakby z biegiem czasu artysta,
niczym stary chiński mistrz, uwalniał swój filmowy język od
wszystkiego, co stanowi niepotrzebny balast. Obserwacja codziennych
zajęć, przysłuchiwanie się naturalnym odgłosom przyrody,
waloryzowanie prostego, powolnego nurtu spraw dominują w autorskim
sposobie ukazywania świata.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgOdWPGcjdfr_Cl0qbnWEMvRQUZITH39hSGbp2p4t25oopAn5tT7l41bxNDARtzaz-ZQ-M6Abk9nWjdpyOl3T5OBhSZtMGM-XkmGwgFcCCf0NjRZn_IYryB3pNgqNfCNSJRcEJ2zyEyjg/s1600/iga+andrzej+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="175" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfgOdWPGcjdfr_Cl0qbnWEMvRQUZITH39hSGbp2p4t25oopAn5tT7l41bxNDARtzaz-ZQ-M6Abk9nWjdpyOl3T5OBhSZtMGM-XkmGwgFcCCf0NjRZn_IYryB3pNgqNfCNSJRcEJ2zyEyjg/s320/iga+andrzej+2.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: red;">
</span>Współistnienie kobiety i mężczyzny w
filmach Kondratiuka ukazane jest jako sprawa oczywista,
fundamentalna. Komplementarność męskiego i żeńskiego
pierwiastka, w taoizmie wyobrażana w formie splecionych w okręgu
jin i jang, jest jednym z podstawowych praw filmowego świata
Andrzeja Kondratiuka. Pustelnikowi odciętemu od zgiełku zawsze
towarzyszy pustelnica, jego podpora i sens życia. Razem dopiero
tworzą całość, której nie niszczą żadne ludzkie ani
niebiańskie katastrofy z wyjątkiem jednej, nieuniknionej. I na nią
jednak zdają się mieć lekarstwo bohaterowie Kondratiuka: <i>My
umrzemy razem. Ja już to u Boga załatwiła </i>– mówi nocą Baba
z <i>Gwiezdnego Pyłu</i> (1982)do leżącego obok niej w łóżku
męża. W innej scenie tego filmu widzimy, jak przy śniadaniu,
spożywanym na świeżym powietrzu, Dziad odczytuje z gazety ponure
wieści ze świata, potem mnie papierową płachtę i podciera się
nią. <i>Ty zwariował!</i> – wybucha śmiechem zachwycona Baba.
<i>Tak, ja zwariował</i> – potwierdza Dziad, a potem, odwróciwszy
się tyłem do wyścigu zbrojeń i prób atomowych, wyrusza dwukółką
do kowala. Mistrz Lao-tsy powiada:
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Nawet
gdyby istniały różnorakie narzędzia, nie należy z nich
korzystać. (…) Należy doprowadzić do takiego stanu, by ludzie
znów (…) delektowali się przygotowanym przez siebie pożywieniem,
zachwycali się uszytymi przez siebie strojami, by w spokoju żyli w
swoich domostwach, znajdowali przyjemność w kultywowaniu swoich
pradawnych obrzędów.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote14sym" name="sdfootnote14anc"><sup>14</sup></a></i></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Tak
właśnie próbują żyć bohaterowie Andrzeja Kondratiuka. Ich
odrzucenie współczesności nie oznacza biernej bezczynności, ale
raczej wzięcie spraw we własne ręce, dosłownie, bez uciekania się
do zdobyczy nowoczesnej techniki. Samodzielnie zbudowany dom,
samodzielnie ugotowany posiłek, wreszcie samodzielnie skonstruowane
koło wodne, sposób pozyskiwania od natury energii bez pośrednictwa
państwa, są ich codziennym sensem życia, godną pracą
wyznaczającą rytm dnia i nocy. Mężczyzna jest w filmach
Kondratiuka źródłem zmian, technicznej pomysłowości, jego naturą
jest aktywność, jang. Jego działania nie są jednak podyktowane
żądzą zysku, zapanowania nad przyrodą, ale chęcią zachwycenia
kobiety, ofiarowania jej bezpiecznej kryjówki w rozchwianym świecie.
Pod koniec <i>Gwiezdnego pyłu</i> Dziad rozmawia z kotem: <i>Nie
wierzysz, że za pomocą maszyny można ludzkie myśli odczytać? Ja
też nie. Ale ona wierzy…</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jedna z najświetniejszych przypowiastek taoistycznych
prezentuje stosunek do życia, jaki wydają się podzielać
bohaterowie Andrzeja Kondratiuka, a może i sam artysta:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Czuang-tsy
łowił ryby w rzece. Król Cz’u wysłał do niego dwóch
dostojników, żeby stawili się przed Czuang-tsym ze słowami: „Król
chce cię obarczyć trudem rządzenia państwem”.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Czuang-tsy,
nie wypuszczając wędki z dłoni, odpowiedział:</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Słyszałem, że macie w Cz’u cudownego żółwia, nieżyjącego
już od trzech tysięcy lat. Król trzyma go w głównej sali
świątyni przodków, obwiniętego w jedwab. Jak sądzicie: czy ten
żółw wolałby być nieżywy i żeby pozostałe po nim kości były
czczone, czy tez żyć i włóczyć swój ogon w błocie?</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Obaj
dostojnicy powiedzieli:</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Wolałby żyć i włóczyć swój ogon w błocie.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Czuang-tsy
na to odpowiedział:</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Idźcie sobie. I ja też będę nurzał swój ogon w błocie</i>.
<sup><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote15sym" name="sdfootnote15anc"><sup>15</sup></a></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Żyć
i nurzać swój ogon w błocie – to prawdziwe szczęście,
nonszalanckie, szorstkie, zgrzebne jak ubrania szyte przez Babę na
starej maszynie.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Żyjący dniem dzisiejszym taoiści, mimo
napływających ze świata zewnętrznego niewesołych wieści, wolą
nie martwić na zapas – by zabawić żonę, Dziad przygotowuje
niespodziankę. Tworzy w swoim warsztacie pioruny. W blasku
niebieskich błyskawic mówi do zachwyconej Baby: <i>Niedługo
przyjdzie się umierać, to teraz poszaleć trzeba</i>! Oboje
wybuchają głośnym, serdecznym śmiechem. Radość, śmiech z
głębi, niepohamowany, mądry śmiech wschodnich mistrzów powraca w
filmowych opowieściach Andrzeja Kondratiuka jako potężny lek na
głupotę, zło, smutek, okrucieństwo świata i czasu, a czasem na
własną nadmierną powagę. Pytany o ulubione postaci mitologiczne,
reżyser powiedział:</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>No
i oczywiście Dionizos – jakże mógłbym pominąć. To jest
śródziemnomorska radość, mit najbliższy, zniszczony potem przez,
bądź co bądź, poważną religię, która sobie wymyśliła test
na cierpienie. Do słońca, do wina, do radości – to są te moje
ciągoty. (…) Myślę, że jestem neopoganinem.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote16sym" name="sdfootnote16anc"><sup>16</sup></a></i></sup>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Można w pełni zrozumieć to wyznanie, gdy przyjrzymy
się jednej z najbardziej poruszających w twórczości Andrzeja
Kondratiuka scen – nocnej rozmowie z <i>Gwiezdnego pyłu.</i> Dziad
i Baba leżą w łóżku. Gdzieś w oddali wyją syreny, budzące
niepokój. Na ścianie nad głowami bohaterów wisi mały obrazek.
Nie jest na nim przedstawiony Anioł Stróż, Jezus ani Matka Boska.
Na obrazku jest mały domek nad rzeką otoczony drzewami. I nie
wiadomo, czy w tym namalowanym domku nie mieszkają namalowani Dziad
i Baba, z kotem, psem i koniem, z bandżem i nalewką własnej
roboty.
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Wiesz, czego ja się boję? Że taka wojna mogłaby nas
rozdzielić.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Nas śmierć rozdzieli.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
–
<i>Nie. My umrzemy razem. Ja już to u Boga załatwiła! I kot i pies
też razem z nami. (…)</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>I wszyscy razem do nieba pójdziemy? </i>
</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
– <i>Nie wiem, dokąd. Ale gdziekolwiek pójdziemy, będziemy
razem. Pamiętaj!</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
Dziad i Baba, mężczyzna i kobieta, nie potrzebują innej religii.
Ich religią jest świat za oknem, świat odbity w oczach drugiej,
ukochanej osoby, świat co roku zataczający pełen okrąg.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 0.26cm;">
<i>Prawdziwy człowiek mieszka w domu i nie ćwiczy umysłu, pracuje
i nie ma zmartwień. Nie zajmuje się pojęciem dobra ani zła,
błogosławieństwa ani potępianiem innych. Jeżeli wszyscy ludzie
potrafią się rozkoszować czterema porami roku, jest szczęśliwy.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote17sym" name="sdfootnote17anc"><sup>17</sup></a></i></sup></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Tak,
trochę utopijnie i przesadnie, pisał o szczęściu wschodni mistrz
Tao. Mistrz kinowego obrazu, Andrzej Kondratiuk, w swoich filmach
rozkoszuje się czterema porami roku, wszystkimi ich odcieniami. Nikt
chyba w polskim kinie nie pochyla się, tak jak on, nad różnymi
przejawami istnienia, nie skupiając się tylko na człowieku, ale
kierując wzrok ku błyszczącej od rosy pajęczynie w jesienny
poranek, rozmigotanym drzewom na wietrze, przecinającej niebo
czapli.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Znajduj
smak w rzeczach bez smaku.(Uważaj rzeczy) małe za wielkie</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote18sym" name="sdfootnote18anc"><sup>18</sup></a></i></sup><i>
– </i>pisał Lao-tsy przed swoją legendarną ucieczką od zgiełku
na grzbiecie wodnego bawołu. A także: <i>Nie wychodząc za drzwi
domu, można poznać (cały) świat. (…) Im dalszą odbywasz
wędrówkę, tym wiedza twoja staje się mniejsza</i>. <sup><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote19sym" name="sdfootnote19anc"><sup>19</sup></a></sup>
W podobnym duchu utrzymana jest maksyma wypowiadana przez Andrzeja we
<i>Wrzecionie czasu</i>: <i>Nie tam są laguny, gdzie są laguny, ale
tam są laguny, gdzie jesteśmy my.</i></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Posiadanie wewnętrznej Arkadii, którą pokazywać można
za pomocą kamery zewnętrznemu światu, daje ogromną siłę i
odwagę potrzebną do zmagania z czasem, przemijaniem, chorobą,
zwątpieniem. <i>Wrażliwy człowiek musi się buntować.</i><sup><i><a class="sdfootnoteanc" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote20sym" name="sdfootnote20anc"><sup>20</sup></a></i></sup>
Taoistyczne dryfowanie z prądem natury nie oznacza u Andrzeja
Kondratiuka zgody na okrucieństwo i głupotę ludzi czy na, zawsze
niezrozumiałe, niezawinione cierpienie. Siła sprzeciwu leży w
słabości, w ostentacyjnym przywiązaniu do rzeczy kruchych,
efemerycznych. W sztuce filmowej Andrzeja Kondratiuka uderza
całkowity brak utylitarnego podejścia do rzeczywistości. W
pejzażach Kondratiukowskich nikt nie używa kosiarek do trawy, nie
strzyże żywopłotów – nie przycina kadrów do wymogów smaku
publiczności. Reżyser pokazuje tylko to, co naprawdę go
interesuje, bez oglądania się na modę, bez silenia się na
metafizykę. Kamera Kondratiuka jest zakochana z wzajemnością w
rzeczywistości – wydobywa z najprostszych, najbardziej
niedostrzeganych elementów świata utajoną harmonię.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W <i>Czterech porach roku</i> (1984) Andrzej konstruuje
kołyskę odcinającą zamkniętego w niej człowieka od wszelkich
bodźców zmysłowych, rodzaj komory deprywacyjnej. Przebywanie w
takim kokonie ma powodować otwarcie na nowe doznania duchowe,
umożliwia bowiem umysłowi przebywanie z samym sobą i tworzenie
własnych światów. <i>Chcesz sobie uaktywnić mózg?</i> –
proponuje Andrzej swojemu filmowemu i prawdziwemu bratu. Kino
Andrzeja Kondratiuka pozwala uważnemu odbiorcy uaktywnić zmysł
kontemplacji. Odcina siebie i widza od chaosu rzeczy zbytecznych.
Pozwala kołysać się z leniwym prądem Pokrzywniczki i <i>w
bezdennej zadumie się zanurzyć</i>. Migotanie światła na liściach
to migotanie chwili obecnej, bliskości i obcości, uśmiechu i
trwogi, drwiny i wzruszenia, wieczna gra przeciwieństw tworzących
Pełnię – Tao Andrzeja Kondratiuka.</div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPWjmixtgIZDHleVseGwh8l3HroU-RXpCqdkKd18xCyxDiQ4CsdNhAteacfHLDU_sN-JwRQyafL5iPFNjaSZX0O50cA_gfljg2RcDSWfov4dgTTDroswcpyfAaMnQ-jw4xGvczESJz-Jwg/s1600/poeta+na+g%25C3%25B3rze.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="204" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPWjmixtgIZDHleVseGwh8l3HroU-RXpCqdkKd18xCyxDiQ4CsdNhAteacfHLDU_sN-JwRQyafL5iPFNjaSZX0O50cA_gfljg2RcDSWfov4dgTTDroswcpyfAaMnQ-jw4xGvczESJz-Jwg/s320/poeta+na+g%25C3%25B3rze.gif" width="320" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div id="sdfootnote1">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a>
Lao-tsy: <i>Tao-te-king, czyli Księga drogi i cnoty</i>, przeł.
Tadeusz Żbikowski, [w:] <i>Taoizm</i>, pod red.Mariana Dziwisza,
Kraków 1988, s.55.</div>
</div>
<div id="sdfootnote2">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote2anc" name="sdfootnote2sym">2</a>
Czuang-tsy: <i>Prawdziwa księga południowego kwiatu (fragmenty)</i>,
przeł. Witold Jabłoński, Janusz Chmielewski, [w:] <i>Taoizm</i>,
pod red.Mariana Dziwisza, Kraków 1988, s.109.</div>
<div class="sdfootnote-western">
<br /></div>
</div>
<div id="sdfootnote3">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote3anc" name="sdfootnote3sym">3</a>
Cyt. za<i>: </i>Jacek Nowakowski: <i>Filmowa twórczość Andrzeja
Kondratiuka</i>, Poznań 1999, s.137.</div>
</div>
<div id="sdfootnote4">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote4anc" name="sdfootnote4sym">4</a><span lang="en-US">
</span><span lang="en-US">Lao-tsy, op.cit, s.57.</span></div>
</div>
<div id="sdfootnote5">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote5anc" name="sdfootnote5sym">5</a>
Cyt. za: Barbara Rybałtowska: <i>Iga sama i w duecie</i>, Łódź
2001, s.90.</div>
</div>
<div id="sdfootnote6">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote6anc" name="sdfootnote6sym">6</a>
Cyt. za: Jacek Nowakowski, op.cit., s.130.</div>
</div>
<div id="sdfootnote7">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote7anc" name="sdfootnote7sym">7</a>
Lin Tung-chi: <i>Umysłowość chińska: jej taoistyczne podłoże</i>,
przeł. Roman Czarny, [w:] <i>Taoizm</i>, pod red.Mariana Dziwisza,
Kraków 1988, s.12.</div>
</div>
<div id="sdfootnote8">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote8anc" name="sdfootnote8sym">8</a>
Andrzej Kondratiuk: <i>Więcej czasu</i>. Rozmowę przeprowadziła
Małgorzata Sadowska. „Film” 1997, nr 11, s.56.
</div>
</div>
<div id="sdfootnote9">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote9anc" name="sdfootnote9sym">9</a>
Cyt. za: Barbara Rybałtowska, op.cit., s.126.</div>
</div>
<div id="sdfootnote10">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote10anc" name="sdfootnote10sym">10</a>
Andrzej Flis: <i>Chrześcijaństwo i Europa. Studia z dziejów
cywilizacji Zachodu</i>, Kraków 2003, s.457.</div>
</div>
<div id="sdfootnote11">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote11anc" name="sdfootnote11sym">11</a>
Ibidem, s.460.
</div>
</div>
<div id="sdfootnote12">
<h2 class="western" style="margin-top: 0cm;">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote12anc" name="sdfootnote12sym">12</a><span style="font-size: 10pt;"><span style="font-weight: normal;">
</span></span><span style="font-size: 10pt;"><span style="font-weight: normal;">Andrzej
Kondratiuk: </span></span><span style="font-size: 10pt;"><i><span style="font-weight: normal;">W
rzece czasu</span></i></span><span style="font-size: 10pt;"><span style="font-weight: normal;">.
Rozmowę przeprowadziła Małgorzata Sadowska. „Kino” 1997, nr
04, s.26.</span></span></h2>
<div class="sdfootnote-western">
<br /></div>
</div>
<div id="sdfootnote13">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote13anc" name="sdfootnote13sym">13</a>
Andrzej Flis, op.cit, s.459.</div>
</div>
<div id="sdfootnote14">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote14anc" name="sdfootnote14sym">14</a><span lang="en-US">
</span><span lang="en-US">Lao-tsy, op.cit., s.75.</span></div>
</div>
<div id="sdfootnote15">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote15anc" name="sdfootnote15sym">15</a>
Lie Jü-kou: <i>Czuang-tsy</i>, przeł. Krystyna Arciuch, [w:]
<i>Taoizm</i>, pod red.Mariana Dziwisza, Kraków 1988, s.131.</div>
</div>
<div id="sdfootnote16">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote16anc" name="sdfootnote16sym">16</a>
Cyt. za: Jacek Nowakowski, op.cit., s.130.</div>
</div>
<div id="sdfootnote17">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote17anc" name="sdfootnote17sym">17</a>
Czuang-tsy, cyt. za: Alan W.Watts: <i>Filozofia Tao</i>, przeł.
Antoni Hoffman, [w:] <i>Taoizm</i>, pod red.Mariana Dziwisza, Kraków
1988, s.22.</div>
<div class="sdfootnote-western">
<br /></div>
</div>
<div id="sdfootnote18">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote18anc" name="sdfootnote18sym">18</a><span lang="en-US">
</span><span lang="en-US">Lao-tsy, op.cit., s.69.</span></div>
</div>
<div id="sdfootnote19">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote19anc" name="sdfootnote19sym">19</a>
Ibidem, s.63.</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
</div>
<div id="sdfootnote20">
<div class="sdfootnote-western">
<a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6569827325986599287#sdfootnote20anc" name="sdfootnote20sym">20</a>
Andrzej Kondratiuk, cyt. za: Barbara Rybałtowska, op.cit, s. 57. </div>
</div>
<div>
<br /></div>
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-25078516460663349412016-02-12T03:42:00.000-08:002016-02-12T03:42:18.417-08:00Siedem welonówMuszę zrzucić siedem welonów i pokazać gołą prawdę, łatwo jest zrzucić ubranie i kochać swoje ciało, trudniej bać się, że tylko ja je kocham. Nie ukrywać się za symbolami, zasłonami, nie mamrotać niewyraźnie pod nosem udając, że mam większą wadę wymowy niż w istocie mam. Nie mówić, że "chyba", że "tak mi się wydaje", że "nie chciałabym cię do niczego zmuszać" i że "to tylko moje odczucie". To AŻ moje odczucie. Nie ukrywać twarzy i blizn za zasłoną włosów. Czasem chcę ogolić głowę, chodzić ciągle bez bielizny, nie myć się, nie bać się, co ktoś pomyśli, zająć się sobą, naprawdę, gdybyśmy się wszyscy naprawdę czule zajęli sobą, byłoby lepiej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1OT8mSFJNjpm1fx7Hls-kZWhyGNtrzK_f_VWQtAD-3NM7qPiaKXizIN69VlSCUqfzfR22wmfXPU9MIuIiY0XaKlcT8f64OAPCbyOP8h4fQ0Jas0eSfAqjfA9CgtPxQ_q6OHbz_qzx7rFQ/s1600/Salom%25C3%25A9-_a_tragedy_in_one_act_pg_79.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1OT8mSFJNjpm1fx7Hls-kZWhyGNtrzK_f_VWQtAD-3NM7qPiaKXizIN69VlSCUqfzfR22wmfXPU9MIuIiY0XaKlcT8f64OAPCbyOP8h4fQ0Jas0eSfAqjfA9CgtPxQ_q6OHbz_qzx7rFQ/s320/Salom%25C3%25A9-_a_tragedy_in_one_act_pg_79.jpg" width="228" /></a></div>
<br />
<br />
To nie jest ofiarowanie, nie jestem ofiarą losu ani twoją ofiarą, kiedy ofiarowuję się tobie, nie nazywajcie mnie masochistką, uciekam od chrześcijaństwa, ale wracają do mnie te słowa - wszystko przetrzyma, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, kto życie swoje oddaje, chcę oddać ci swoje życie, moje życie należy do ciebie,"to bardzo piękne i trochę przerażające", powiedziałeś, "poczułbym się dziwnie, gdyby kobieta powiedziała, że oddaje mi swoje życie" - powiedział mój przyjaciel, ale to moje ciało i ja zrobię z nim , co zechcę, a chcę je oddać tobie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/5Z_GXwF6GE4/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/5Z_GXwF6GE4?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-69893986014577545032016-01-31T11:19:00.000-08:002016-01-31T11:19:10.525-08:00Jądro jasnościKobieta bez piersi kocha się z kobietą z penisem. Blizny na klatce piersiowej, blizny w duszy, wszyscy składamy się z pięknych blizn, z pęknięć, wszyscy Stachurowo moglibyśmy zaśpiewać "ja - cała zbudowana jestem z ran, duszę na ramieniu wiecznie mam". Tak jak bohaterowie serialu "Transparent", opowieści w mój ulubiony słodko-gorzki gogolowski? czechowowski? sposób (kiedy coś jest NAPRAWDĘ dobre, na usta cisną mi się tylko porównania z rosyjskimi geniuszami, moja dusza i mój gust są ze Wschodu) opowiadającej o tym, co to znaczy nigdy nie mieć swojego miejsca. Przeglądam ze zdziwieniem, ale właściwie z zadowoleniem rozczarowane wypowiedzi użytkowników portalu IMDB: jedna gwiazdka, bohaterowie są egocentryczni, egoistyczni, nie chciałbym dzielić z nimi chodnika, a co dopiero życia! No tak, to nie są superbohaterowie w przebraniu, to nie są nawet zwykli porządni obywatele, to przeważnie lewacy, narkomani, zboczeńcy, a w większości Żydzi. Cały czas podczas oglądania serialu cisnęły mi się na usta biblijne cytaty: ulubiony fragment: "Lisy mają nory, a ptaki powietrzne gniazda, lecz syn człowieczy nie ma miejsca, gdzie by mógł złożyć głowę". Syn człowieczy z małej litery, nie tylko Jezus, ale każdy. Ten fragment błąkał mi się po głowie zwłaszcza podczas oglądania wstrząsającej, kulminacyjnej, śmiesznej i smutnej sceny, w której Maura, zaszczuta jako nie "urodzona kobieta" na feministycznym festiwalu krzyczy w środku nocy, turlając bezradnie swoją walizkę w kwiatki na kółkach: "Ta KOBIETA opuszcza ten pierdolony feministyczny grajdół!"<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.fetchland.com/wp-content/uploads/2016/01/maura.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.fetchland.com/wp-content/uploads/2016/01/maura.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
W tym pięknym, wielowymiarowym tytule jest pragnienie za przezroczystością, która nie oznacza niewidzialności, ale przejrzystość, miejsce na światło. Tak piszę o swoich jedwabiach: transparent and very flowy. Bądźmy przezroczyści, a przez to lżejsi, nauczmy się ze sobą rozmawiać i oswajać swoje rany. Dopóki nie dotknę Twoich ran, nie uwierzę, że jesteś prawdziwy. Twoje rany napełniają mnie pokorą. Napełniają mnie spokojem i pewnością, że mogę pokazać Ci swoje.<br />
Najważniejsze w "Transparent" jest chyba to, że nikt tam nie jest pozbawiony uprzedzeń, nikt nie jest święty, ani ten z lewa, ani z prawa, Żyd, chrześcijanin, homo, hetero, trans.<br />
Kto z was nigdy nie rzucił kamieniem, niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Kto nigdy nie odczuwał pogardy, wyższości, zamknięcia i nienawiści wywołanej lękiem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://static01.nyt.com/images/2015/12/16/arts/television/16transparent2/16transparent2-articleLarge.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://static01.nyt.com/images/2015/12/16/arts/television/16transparent2/16transparent2-articleLarge.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
Rodzina bywa bagnem, piekłem, ale w "Transparent" jest raczej czyśćcem (ortodoksyjni Żydzi nie wierzą w czyściec, ale, jak mówi Maura, "Najbardziej niebezpieczni są ludzie przywiązujący zbyt dużą wagę do dogmatów"). Przez nieustanne ścieranie się ze sobą, wylewanie potoków słów, łez, oskarżeń, przez bolesne rozbijanie skorupy tajemnic, przyzwyczajeń i rozdrapywanie starych strupów docierają do światła. Light - świetlisty i lekki. Rodzeństwo Pfeffermanów nurkuje wspólnie na dno basenu, w którym ostatni raz kąpali się jako dzieci. Rodzeństwo - ta najbardziej pierwotna i tajemnicza forma więzi: dzieliliśmy kiedyś tę samą przytulną, podwodną przestrzeń. Na pogrzebie mojej Babki płakała - głośno - tylko jedna osoba: jej siostra. To smutne i pokrzepiające zarazem. Tylko? Czy aż?<br />
Biję się w pierś - nie wiedziałam, że w synagogach też istnieje obyczaj pokutnego bicia się w piersi. To jedna z bardziej poruszających scen drugiego sezonu "Transparent". Bicie się w piersi dudni zbyt głośno. Zagłusza bicie serca.<br />
Jak śpiewał z kabalistyczną mądrością Leonard Cohen na moim ulubionym albumie "The Future" (od kiedy dowiedziałam się, że dziadek Cohena był głównym nauczycielem jesziwy w Kownie, irracjonalnie lecz uparcie myślę o nim jak o jednym z zagranicznych wujków):<br />
"Wszystko jest pęknięte - i tędy dostaje się światło".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/_e39UmEnqY8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/_e39UmEnqY8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
* * *<br />
<br />
Opowiadam mojej P. przez telefon:<br />
- Przyśniło mi się dzisiaj wypowiedziane wyraźnie zdanie: " W domu Boga nie ma idealnie skrojonych sukienek"!<br />
P: (<i>ze swoim judaistycznym wisielczym humorem</i>) : Bo tam są tylko spodnie...<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-54727282100177386162015-12-19T03:31:00.001-08:002015-12-19T03:33:04.544-08:00Kącik kosmetycznyJedną z rzeczy, które najbardziej by mnie ucieszyły w byciu sławną, byłoby opowiadanie w różnych gazetach różnym paniom i panom, co mam w łazience, bo łazienka to moje ulubione pomieszczenie w domu. Choć stosunki z kosmetykami w czasach burzliwej młodości miało się różne, od negacji i abnegacji po fascynację, wreszcie, kierując się zasadą, iż dobre jest wszystko to, co sprawia przyjemność, doszłam do wniosku, że z kosmetykami jest jak z jedzeniem: to sprawa intymna, codzienna, rytualna, a zarazem polityczna. Nie czekając zatem na moment ulotnej sławy, który być może nigdy nie nadejdzie, napiszę o moich ulubionych kosmetykach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgftMnbLdXW5r0eq8pXLdScGc0ANmfivcE0SEZJMPPThY5mFrjb9T4u3k3oB2S334XGglgi1gAfiEZ5q1i0BwImkTojNhaIkPrtxAukvJBb5WVwMAFqf0e-hDD9LxbAf9pdN2MsZ4sXMLUo/s1600/kate+liu3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgftMnbLdXW5r0eq8pXLdScGc0ANmfivcE0SEZJMPPThY5mFrjb9T4u3k3oB2S334XGglgi1gAfiEZ5q1i0BwImkTojNhaIkPrtxAukvJBb5WVwMAFqf0e-hDD9LxbAf9pdN2MsZ4sXMLUo/s320/kate+liu3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
1. Mydło o zapachu skansenu.<br />
<br />
Bardzo polityczne, bo z Aleppo. Starożytne, zielone, w kontakcie z wodą tworzące fascynującą, kojącą maź. Mydło pachnie jak łapcie ze skansenu, jak coś, czego mógł używać Jezus.<br />
<br />
2. Kredka do brwi<br />
<br />
Zazdrościłam kiedyś brunetkom wyrazistych brwi. Potem jednak doszłam do wniosku, że blade brwi mają tę zaletę, iż wyrażają wrodzone niewyrażanie zdania i niezdecydowanie oraz lekkie zdziwienie światem. Nadają również twarzy rys średniowieczny, ew. renesansowy i senny. W wypadku konieczności mierzenia się ze światem i wyrażania opinii, używam kredki do brwi długości obecnie ok. 1, 5 cm znalezionej na dworcu w Międzyzdrojach pewnego maja. Dobrze jechać w maju nad Bałtyk. Babcia, po której odziedziczyłam blade brwi, używała w celu podkreślenia ich poślinionej kredki ołówkowej Bambino.<br />
<br />
3. Szminka<br />
<br />
To sprawa wybitnie polityczna. Używanie (lub nieużywanie) przez kobiety lub mężczyzn szminki to jedna z najbardziej widocznych oznak wolności (lub zniewolenia). Agresywna i wyzywająca, bardzo czerwona, tradycyjnie osadzająca się na krzywych zębach nadając twarzy wygląd dzikszy i krwawszy niż kiedykolwiek. Szminek mam tyle co Carrie Bradshaw par butów. Ta ulubiona to Czerwień Gejszy. Zainspirowana, uwaga, lokowanie produktu, piosenką Tori o Mahomecie i Mojżeszu "Muhhamad My Friend". |Oboje wiemy, że wtedy w Betlejem urodziła się dziewczynka". "And on this fateful day when she was crucified, she wore Shiseido Red and we drank tea by her side".<br />
<br />
CDN...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-75233435691537374722015-11-19T03:47:00.003-08:002015-11-19T03:47:33.690-08:0012 rzeczy, których nauczyłam się od matkiZainspirowana książką Leny Dunham "nie taka dziewczyna", w której wymienia ona listę rzeczy, których nauczyła się od matki, zamieszczam własną. Na razie tuzin. Ale tych tuzinów są tuziny.<br />
<br />
1. Życie to frajda, nie obowiązek.<br />
2. Nauka to frajda, nie obowiązek (chyba że zbyt długo nie możesz zapamiętać, że 3 osoba liczby pojedynczej brzmi "does", a nie "do")<br />
3. Czasem zamiast mycia zębów można zjeść jabłko i wyjdzie na to samo.<br />
4. Jeśli kogoś kochasz, to wybaczasz mu wszystko. Absolutnie wszystko.<br />
5. Jeśli nie masz pieniędzy ( a często nie masz), a masz wielką ochotę na podróż (a często masz), to jedź tramwajem do końca linii, wysiądź , zwiedzaj.<br />
6. Zwierzęta nie tylko mogą, ale wręcz powinny spać na łóżku.<br />
7. Dzieci są naprawdę fajne, od kiedy zaczynają mówić i można z nimi pogadać albo zagrać w grę słowną.<br />
8. "Tylko nudne kobiety mają idealnie czysto w kuchni"! (Mamo, wciąż zapominam kupić ten magnes na lodówkę).<br />
9. Ubieraj się zgodnie z wiekiem i nastrojem swojej duszy.<br />
10. Czytanie na głos nie tylko może, ale wręcz powinno trwac długo po tym, jak dzieci nauczą się czytać.<br />
11. All You Need Is Love (hasło, które Mama umieszcza jako swoje zawołanie gdzie tylko może).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/-t0kRFt-7lI/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/-t0kRFt-7lI?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
12. The Beatles byli najlepszą grupą na świecie. Kropka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNUvp_Lge6tyNcWWNnspWae-O03cXrXWMDx1iSnQ6tfWQTsQ7g1wzVrNVtWyKUgEE5fnhUPYSlQBSK9FMpjCRr-zfbEgFIfiM7C8n7R95Kts4BFwC4ftvX96wtsy5gH7lMN9du9vEtFgD/s1600/MAMA+MOJA.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNNUvp_Lge6tyNcWWNnspWae-O03cXrXWMDx1iSnQ6tfWQTsQ7g1wzVrNVtWyKUgEE5fnhUPYSlQBSK9FMpjCRr-zfbEgFIfiM7C8n7R95Kts4BFwC4ftvX96wtsy5gH7lMN9du9vEtFgD/s320/MAMA+MOJA.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br /><br />PS. I chyba najważniejsze. Przypomniałam sobie , czytając artykuł o Meryl Streep. Jej matka "niezachwianie wierzyła, że jej córka jest stworzona do rzeczy wielkich. - Dasz radę, Meryl, osiągniesz, co będziesz chciała - powtarzała niezależnie od tego, czy chodziło o bycie cheerleaderką, śpiewaczką operową czy aktorką." <br /><br />Dziękuję!!!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-62360085621854741372015-11-07T09:58:00.002-08:002015-11-07T09:58:27.388-08:00Twarze i palceNa czubkach palców mam dwadzieścia twarzy,<br />
które nie zmieniły się od kiedy je poznałam<br />
są tylko większe i tak samo nieprzeniknione.<br />
<br />
***<br />
<br />
Czasem, gdy piję bardzo dużo kawy<br />
czuję, jak czyjeś delikatne palce<br />
szczypią mnie w kark<br />
słyszę czyjś cichy śmiech za uchem<br />
ramiona, które oplatają mnie z tyłu, choć dom jest pusty<br />
Jest mi tak dobrze, że śmieję się do siebie -<br />
Nie, do ciebie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKBegK2k_IfSjnteumvIlCpPfEgr9oC2Id2zl6AdparBb4M56i5nYO2RiqebxvtbtrCBwMMPVFQUjtq7L2x0aooZ3II_X83rYhCWG4op_UEtsSXi82XqMGs1Gu2At-5DCkhBzQnAgpGjpN/s1600/d%25C5%2582onie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKBegK2k_IfSjnteumvIlCpPfEgr9oC2Id2zl6AdparBb4M56i5nYO2RiqebxvtbtrCBwMMPVFQUjtq7L2x0aooZ3II_X83rYhCWG4op_UEtsSXi82XqMGs1Gu2At-5DCkhBzQnAgpGjpN/s320/d%25C5%2582onie.jpg" width="240" /></a></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-25001219990376238742015-10-22T17:38:00.000-07:002015-10-22T17:43:47.082-07:00Fire storms in outer space<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-66b39420-91f1-bd0a-2e38-3030851d4f09" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="background-color: transparent; color: black; font-family: Arial; font-size: 18.666666666666664px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">Nawet gdybyś był ptakiem przysiadającym na szczycie dachu stodoły żeby wyczyścić sobie pióra, łypiącym na mnie okrągłym, lśniącym okiem, skałą żarzącą się pomarańczowo w blasku zachodu, układem chmur, który sprawia, że moje oczy napełniają się łzami, szczególną melodią, zwrotem harmonicznym, kolorem światła o piątej po południu, miejscem, gdzie rosną właśnie cztery drzewa, a nie trzy albo pięć, dziwnie znajomo nachylające gałęzie, rozpoznałabym cię. Kocham to, czym jesteś, czymkolwiek jesteś, kimkolwiek, z którejkolwiek strony nadchodzisz i w którąkolwiek odejdziesz, będę wiedziała, że to Ty. Twoje kroki, twoje ślady.
<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-66b39420-91f1-bd0a-2e38-3030851d4f09" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2MQNIjghQxei8QPvuHXapnFDkbG4XtNG0plfcxm6113HKbLKIbn55OnZuUfET5dvVEr8d1qFrD7U7GtQUvsZb4yh6GI-sUDI9dgGNyJt85CsjjXvsN36-PBNS80DU70FQR-hP6o9hNrY9/s1600/treedark.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2MQNIjghQxei8QPvuHXapnFDkbG4XtNG0plfcxm6113HKbLKIbn55OnZuUfET5dvVEr8d1qFrD7U7GtQUvsZb4yh6GI-sUDI9dgGNyJt85CsjjXvsN36-PBNS80DU70FQR-hP6o9hNrY9/s320/treedark.jpg" width="213" /></a></div>
<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-66b39420-91f1-bd0a-2e38-3030851d4f09" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<br /></div>
<div dir="ltr" id="docs-internal-guid-66b39420-91f1-bd0a-2e38-3030851d4f09" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
</div>
<iframe width="100%" height="166" scrolling="no" frameborder="no" src="https://w.soundcloud.com/player/?url=https%3A//api.soundcloud.com/tracks/172506679&color=ff5500&auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false"></iframe>
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-13198221882857177042015-10-09T02:03:00.000-07:002015-10-09T04:57:00.496-07:00Bitches be crazyBałam się zapisać to zdanie po polsku, opowiadałam je sobie po angielsku, bo w tym przebraniu wszystko jest łagodniejsze. Moja babka była suką. Nie obrażam jej, odpowiadam na to, co powiedziała mi, gdy miałam 6 lat i byłam jej zdaniem niegrzeczna: "Ty suko!". Swoją lakoniczną odpowiedź na tę zniewagę odkryłam ostatnio w moim znalezionym przez mamę pamiętniku z tamtych czasów: "Lubię lato, ale nie lubię babci". Nienawidziłam jej bardzo długo, a potem zadedykowałam jej powieść. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że rzadko zdarza się, żebym nie wspomniała jej podczas rozmowy. Jej abo jej powiedzonek. Jej pokręconego, szalonego, okrutnego świata, którego jestem spadkobierczynią.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIOtRtO5NKV3nEROFWtLowE3kzrArwGnC0_MaI-vK1mDdrlIQ0W379U025cG1GdOP7tf12ZTJBEXJNjMVSMUeiABBLbApFptlUKcPerHfYdRGhzxVD1217QDD5EnDs7_tqlfAcFovl11Bd/s1600/BABKA+IRKA.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIOtRtO5NKV3nEROFWtLowE3kzrArwGnC0_MaI-vK1mDdrlIQ0W379U025cG1GdOP7tf12ZTJBEXJNjMVSMUeiABBLbApFptlUKcPerHfYdRGhzxVD1217QDD5EnDs7_tqlfAcFovl11Bd/s320/BABKA+IRKA.jpg" width="223" /></a></div>
<br />
Dała mi opowieści: o boa dusicielu, który uciekł z cyrku w Beskidzie Wyspowym, skąd pochodziła, o strzelaninie na jej weselu, o diable, który chodzi za świętym Mikołąjem i dzwoni dzwonkiem (słyszałam!), o jej matce, które uciekała w zboże, nakrywała głowę fartuchem i wrzeszczała. Babka tworzyła prawdziwy polski <i>southern gothic</i>. Opowieści o mnie samej, których nie pamiętam: jak zaginęłam podczas wizyty u jakiejś sąsiadki i znaleziono mnie śpiącą w kurniku. Do tej pory nie wiem, czy wierzyła we wszystko, co mówiła. Była mistrzynią konfabulacji, przesady, złośliwych plotek, swetrów z cekinami, zbyt mocnych perfum, czerwonych szminek, uwielbiała gości, imprezy, przez cały czas coś podśpiewywała, piekła podpłomyki na blasze i robiła najlepszy sernik na świecie - gdy minionego lata jadłam trochę podobny w żydowskiej knajpce w Paryżu, prawie się rozpłakałam. I teraz wiem, że mimo wszystko była ze mnie dumna. Jest we mnie więcej jej niż bym chciała - mój brat przypomina mi to za każdym razem, gdy zrobię coś naprawdę okropnego, głośnego i w złym guście - "Babka byłaby dumna". Gdyby Babka żyła, zabrałabym ją za granicę, bo o tym marzyła. Jestem suką. Uwielbiam czerwone szminki i wściekam się, gdy cały świat nie robi tego, co chcę.Uciekam do lasu i wrzeszczę na całe gardło.<br />
<br />
* * *<br />
- Ty cholero, ty! - mówisz do mnie w najczulszy i najbardziej bezsilny na świecie sposób, jakbyś jednocześnie chciał mi urwać głowę i połknąć mnie w całości - dokładnie tak, jak mówisz do naszej suki. Zwierzęcy zachwyt, zwierzęce oczy, czyste, wprawiające w drżenie szaleństwo absolutnego uwielbienia i bezwarunkowej kapitulacji.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRt4uD7NMtM0EU2Cs1WQqH7lvXPU8Ix7EA6NTQuJ2mBjOq3paFgJmRjKOxGA0I6JB2mM8bx7cMq7_dd8y5K71zH0wJuuojG5XdZtHvVtpwTuo-96AvGfW8obxApZ13klYx98x04gyLijGH/s1600/piesmizwisa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRt4uD7NMtM0EU2Cs1WQqH7lvXPU8Ix7EA6NTQuJ2mBjOq3paFgJmRjKOxGA0I6JB2mM8bx7cMq7_dd8y5K71zH0wJuuojG5XdZtHvVtpwTuo-96AvGfW8obxApZ13klYx98x04gyLijGH/s320/piesmizwisa.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Najlepszy soundtrack do tego posta:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/2eDt5QJI7sU/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/2eDt5QJI7sU?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-12377602307156257482015-05-01T15:48:00.001-07:002015-05-01T15:55:09.458-07:00Architektura (we) wnętrzJestem znikąd. Nie utożsamiam się z żadnym miastem, z żadną przestrzenią miejską, kulturową. Czuję spokój i radość, kiedy myślę o otwartym niebie stepu. W Warszawie jestem z Olsztyna, w Krakowie ze Szczecina, w Szczecinie z Warszawy, w Olsztynie z Krakowa. Podszywam się pod te miasta, udzielam wymijających odpowiedzi, gdy taksówkarz wiezie mnie na dworzec w kolejnym mieście, bo kto zrozumie, gdy powiem "jestem z Garlicy", "jestem z Doliny", a moja ulubiona architektura to tipi uszyte przez Babcię według wykroju z "Przyjaciółki" na maszynie Singera, pomalowane farbami plakatowymi w słońca, tęcze i bociany, to dom służbowy dziadka ogrodnika - betonowy szary sześcian cały ukryty w bzach, to zielony pałac pod sklepionymi gęsto gałęziami jaśminu.<br />
Nie mam zdania na temat architektury, poruszam się w niej na oślep, instynktownie wiem tylko, kiedy coś mnie olśniewa, a kiedy degustuje i wpędza w panikę (bloki z wielkiej płyty, ich odbijające niebo szeregi szyb i szyby wind, zsypy na śmieci na końcu ciemnych korytarzy). Wielkie gmachy o tysiącu splątanych korytarzy i dławiących klatek schodowych, które są treścią moich koszmarów. Najpiękniejsza architektura to dla mnie czerwone domy z Bullerbyn, sądeckie domy ze ściemniałego drewna, warmińskie ceglane domy z zielonymi oknami i drzwiami (na Wyspie Księcia Edwarda były białe domy z zielonymi oknami) i białe, walcowate kościoły na Bornholmie, hobbickie nory i drzewo Robin Hooda z pierwszego zestawu Lego, jaki miałam (to powracające marzenie, by mieszkać we wnętrzu drzewa i by ono nadal żyło, oddychało, zrzucało i wypuszczało liście.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh27Opsvv45uVKc0T0VZ58oWEas05u19xHYnwEiSBbSt-VHIZhKeYnybR0sIL8YnUySkeYmgBsyTclWVLz2DZkiIz7faC-7JAyw99kIaD2vbUfVR2ZZPRZHWrLkGeMKhMc6oDvfOOPNMPGh/s1600/bornholm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh27Opsvv45uVKc0T0VZ58oWEas05u19xHYnwEiSBbSt-VHIZhKeYnybR0sIL8YnUySkeYmgBsyTclWVLz2DZkiIz7faC-7JAyw99kIaD2vbUfVR2ZZPRZHWrLkGeMKhMc6oDvfOOPNMPGh/s1600/bornholm.jpg" height="320" width="238" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W powieści "Śmierć i wiosna" Mercè Rodoredy "mężczyzna, który wszedł do wnętrza drzewa, aby umrzeć był moim ojcem". Czy nigdy nie może być tak, żeby wejść do wnętrza drzewa i żyć? Pustelnik, który mieszkał przy Diabelskim Kamieniu w Beskidzie Wyspowym (będąc na Północy mówię, że jestem właśnie stamtąd) i flitował z Babką, kiedy odwiedziłyśmy go pewnej jesieni gdy miałam dziesięć lat, sypiał w drewnianej trumnie. A rano z niej wstawał i suszył banknoty, które turyści wrzucali "na szczęście" do dziury w Kamieniu napełnionej deszczówką lub rosą.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Chcę wejść do środka drzewa i żyć, zobaczyć świat z punktu widzenia drzewa, a potem wybiec pod szerokie niebo i biegać w kółko z radości, że mam nogi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-63788504273128971802015-03-08T14:47:00.002-07:002015-03-08T15:02:51.299-07:00Własny nie-pokójMam trzydzieści lat i nigdy nie miałam własnego pokoju. Napisałam książkę, która jeszcze nie została wydana, kiedy byłam mniejsza to napisałam parę innych książek. Mniejszych. I to wszystko bez pokoju, to wszystko z niepokoju.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0f/Sidney_Hall_-_Urania%27s_Mirror_-_Aries_and_Musca_Borealis.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0f/Sidney_Hall_-_Urania's_Mirror_-_Aries_and_Musca_Borealis.jpg" height="223" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Wiesz, jak pachną włosy po pierwszym wiosennym popołudniu spędzonym na słońcu?<br />
Zapach wiatru, świergotu i świeżego prania. . Wiesz, że mieszkasz tutaj, na Północy, bo tu światło gaśnie powoli, tak bardzo wyczekane, że odbiera mowę.<br />
Pamiętam kwiecień, były urodziny Babki, goście siedzieli w kuchni, pili, nie poszłam do nich, ale oni byli częścią tamtego wieczoru, ich odległe głosy, choć zaraz za ścianą, śmiech. Chodziłam całe popłudnie po tym naszym odurzającym, wczesnym , chłodnym słońcu, doszłam do Garliczki, może jechałam rowerem, teraz nie pamiętam, to nieważne, byłam na powietrzu. Potem , zmęczona, w brązowej, sztruksowej indyjskiej koszuli od Zo (jak to jest, że się pamięta co się miało na sobie w ważnych chwilach życia, a może to tylko ja pamiętam) leżałam, patrząc na kawałek Nieba, kwietniowego nieba, ("najokrutniejszym miesiącem jest kwiecień", to się zawiera w słowie zmartwychwstanie, na przekór wszystkiemu, chcesz czy nie, życie się wyleje ze wszystkich kątów, zmieni tylko formę). Słońce w znaku Barana, Babka była Baranem, a gdy ja się rodziłam, Baran na mnie patrzył, jak każdego dnia, gdy myłam zęby, niebieski kubek ze znakiem zodiaku: "Są pełni energii, lecz często iewykorzystanej. Sa indywidualistami, ich żywioł to ogień". Babka podarowała ten kubek któremuś z nas pod choinkę, choć żadne z nas nie było Baranem.<br />
Ona była Baranem, Rogata Dusza, zapatrzona w siebie<br />
Zapatrzona w niebo kwietniowe nade mną<br />
i własny niepokój we mnie<br />
w ciemnym pokoju, który miał jedno małe okno<br />
i prowokował do tego, żeby z niego wybiec,<br />
zanurzyć się w kwiecie chciałam powiedzieć zanurzyć się w świecie<br />
<br />
Chyba na chwilę zasnęłam<br />
i płyta "Takk..." Sigur Rós była przestrzenią wokół mnie<br />
wiosenny zmierzch<br />
jedna z najszczęśliwszych chwil życia<br />
znowu samotnie,<br />
spoczywając w pokoju.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/XKhZBaZNuI0/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/XKhZBaZNuI0?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-75067552658105780582015-02-01T14:04:00.000-08:002015-02-01T14:04:20.660-08:00Atlas ptakówSzesnastego grudnia, jak nakazuje tradycja , powiedziałam : "Dzisiaj są urodziny Beethovena, kupisz mi coś?"<br />
Kupiłeś mi atlas ptaków.<br />
Kilka kartek. <br />
<br />
Żuraw<br />
<br />
"To naprawdę piękny żuraw" - powiedziałaś sennie, jednym ramieniem przygarniając mnie, drugim swojego synka, leżeliśmy we trójkę na materacu na podłodze patrząc w okno, za którym wznosił się żółty żuraw, wciąż wyraźny na tle ciemniejącego nieba. "Tam chyba ktoś jest, widziałam, że tam ktoś chodzi", powiedziałaś z niepokojem, unosząc się na łokciu, pusty budynek, nad którym wznosił się żuraw, ział pustymi oknami. Chłodny wieczór pod koniec lata, paryskie przedmieście, pożyczone mieszkanie. Twój kudłaty sweter był ciepły od twojego ciała, pachniał bezpieczeństwem, miał dokładnie taki odcień jak niebo za oknem. Błękit paryski. Robiłyśmy te wszystkie rzeczy, których się oczekuje, że będzie się robiło w Paryżu. Znalazłyśmy fontannę Medicich , miejsce spotkań kochanków, a byłyśmy tam we dwie, we trójkę z twoim synem, płakałyśmy obie, na zmianę, nie w fontannie, tylko tak, przy herbacie, przy innej okazji. Nigdy nie miałam siostry, ty masz dwie, wychowałaś je, byłaś dla nich jak matka, ale powiedziałaś do mnie: "Jesteśmy rodziną. To bardzo ważne, żeby Ravs widział, że jego mama jest kochana, jest w otoczeniu kochających kobiet". Wtedy jadłyśmy sałatkę w restauracji, już prawie zamykali, znowu zapadał zmierzch i udało nam się nie płakać.<br />
<br />
Nocny motyl (to nie ptak) <br />
<br />
Poli bała się nocnych motyli. Nigdy nie widziałam nikogo tak przerażonego jak ona, gdy zobaczyła, że ćmy patrzą na nią przez okna w dachu i zachwycone żółtym światłem lampy chcą się dostać do środka. "Zabij je!", wrzeszczała, gdy którejś udało się wlecieć kiedy otworzyłam balkon, żeby zapalić papierosa, "Ścierką!", a ja chciałam potrzeć policzkiem o ich miłe, kosmate ciała. Łapałam je do szklanki po nutelli, zamykałam wylot gazetą i patrzyłam, jak chwilę tańczą wewnątrz własnej lampy. Były tak piękne.<br />
<br />
Bocian<br />
<br />
(Rozmowy przy ubieraniu choinki, która jeszcze stoi, bo to jutro Matki Boskiej Gromnicznej, będę ją z ciocią rozbierała, nie mam siostry i nie ma ani jednej rodzonej cioci, ale mam kilka Ciotek co się zowie.)<br />
<br />
Ciocia T. : To jest bocianek, który jest starszy ode mnie, on wisiał jeszcze w domu dziadków i przypinało się go nóżkami do gałęzi, ale stracił te nóżki już dawno i teraz się go wiesza.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTdbLk50a8PevP8aOTIPfx7r_2SVQfsXym_Dsi4LKHVq8vpJqzvzAXqzsf1I1QlpdNg9TJg9utxwZNIz0uwUqlW_VhNQUcK1xZTZYG8AG9qqyxSm1OodjImFVpQxX0XTcANbRlRvSm9cdx/s1600/Bociancian.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTdbLk50a8PevP8aOTIPfx7r_2SVQfsXym_Dsi4LKHVq8vpJqzvzAXqzsf1I1QlpdNg9TJg9utxwZNIz0uwUqlW_VhNQUcK1xZTZYG8AG9qqyxSm1OodjImFVpQxX0XTcANbRlRvSm9cdx/s1600/Bociancian.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Powiesiłam bocianka na honorowym miejscu. Wyciągnęłyśmy z ciocią z garażu pudła z ozdobami choinkowymi pokryte zaschniętymi ptasimi gówienkmi. Chciało mi się bardzo wymiotować, nie tylko dlatego, że to dla mnie najgorszy zapach na świecie, nie tylko dlatego, że po raz pierwszy ubierałam choinkę całkiem sama.<br />
Kiedy w końcu zszedłeś na dół, wreszcie zobaczyłeś choinkę, powiedziałeś:<br />
- To nie jest bocianek, to jest łabędź. I nigdy nie miał nóżek do przypinania.<br />
<br />
Rok temu mówiłam o "Dzikich łabędziach" Andersena: że chodziłabym siedem lat w koszuli z pokrzyw, jak tamta dziewczyna, by odczarować braci, żeby tylko, żeby tylko... Już wiem, dlaczego tak mocno swędzi mnie szyja. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-74351682612580372302014-07-22T03:05:00.001-07:002014-07-22T03:05:35.409-07:00Dawno zmarły japoński poetaTo jest życie, które mogłam / mogłabym / będę mogła prowadzić.<br />
<br />
Kiedy czytam o kobiecie, która przeżyła wojnę i trzy małżeństwa, szyła sukienki z zasłon, urządzała obiady dla przyjaciół, wstawiała kwiaty do wazonu, uśmiechając się blado do męża, która włożyła głowę do piekarnika - to nie jest życie, które mogłabym prowadzić.<br />
Kiedy czytam o mężczyźnie, który jeździ po świecie, robi zdjęcia nieszczęść, uświadamia światu, jaki jest okrutny- to nie jest życie, które mogłabym prowadzić.<br />
Kiedy czytam o akcjach charytatywnych prowadzonych przez kobiety i mężczyzn, o protestach i bohaterach - to nie jest życie, które mogłabym/ mogłam/ prowadziłam/ będę prowadzić.<br />
Tylko kiedy czytam o dawno zmarłym japońskim poecie, o Matsuo Basho i jego uczniach, o wędrówce po ścieżkach Północy, czuję, że to jest to życie, które prowadziłam i będę.<br />
Znajdujesz nagle w lesie zarośnięty szlak kolejowy, od dawna nie używany. Podążasz nim.<br />
Zardzewiałe szyny pomiędzy źdźbłami trawy i ślad zapachu rozgrzanego węgla, dziegciu, smoły.<br />
Wciąż dokądś prowadzą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://revistadepoesia.files.wordpress.com/2013/04/imagecache.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://revistadepoesia.files.wordpress.com/2013/04/imagecache.jpg" height="189" width="320" /></a></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-75887156561774652852014-02-15T03:11:00.001-08:002014-02-15T03:12:33.728-08:00Marian i Smok // Maid Marian and the DragonNowy Rok, już prawie wszędzie, europejski i azjatycki, A. D. 2014 i Rok Drewnianego Konia. Lubię liczby parzyste. Lubię konie.<br />
Lubię symetrię i chaos. W szaleństwie jest metoda, a w chaosie dyskretna symetria (fraza ukradziona ukochanej Jeanette Winterson, a właściwie jej tłumaczce Annie Bernaczyk, bo Jeanette pisała o symetriach wnętrzności raczej, "Gut symmetries", jak każdy dobry tytuł i ten jest wieloznaczny, gęsty jak potrawka z flaków, krwi, ekstazy i namysłu, Jeanette to przecież jedna z ostatnich prawdziwych mistyczek literatury, która ma w sobie pasję, elektryczność, a przy tym prawdziwie wiktoriańską biografię).<br />
W tym roku więcej śnię, podróżuję, poruszam się, bez poruszania jestem martwa, niespokojna, chodzę w kółko po mieszkaniu. Odrastające włosy we wszystkich ogolonych miejscach to szorstkie przypomnienie o upływającym czasie, ale też przypomnienie, że jesteśmy żywi, ciepli, organiczni. Bo to nieprawda, że włosy i paznokcie rosną po śmierci, po śmierci nic nie rośnie, dlatego za śmiercią nie trzeba tęsknić, i tak przyjdzie, jak następna wiosna.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m0p22xWdx11rp32b4o1_500.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m0p22xWdx11rp32b4o1_500.png" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
Śniłam o pięknym, drewnianym żaglowcu, jakby jeden z miniaturowych modeli z Muzeum Morskiego w Szczecinie, może galeon "Smok", opuścił swoją gablotę i wypłynął na ciemne wody snu. Ocknęłam się na pustym pokładzie, wiał lekki wiatr, wokół nikogo, w oddali sznur świateł nabrzeża, blisko lądu, ale daleko od ludzi. Cały statek w moich rękach. Płynął, niesiony wiatrem, prosto ku katastrofie, mroku piętrzyły się przeszkody: inne statki, nabrzeża, boje, nie widziałam, co, wiedziałam, że jest, że przeszkadza, że trzeba zmienić kurs. Złapałam za koło sterowe (dobrze, że w dzieciństwie w każdy czwartek odwiedzałam Muzeum Morskie i próbowałam obejmować coraz dłuższymi ramionami coraz większe koła) i zmieniłam kurs. Wszystko było dobrze. Obudziłam się.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7b/Polish_galeon_Smok.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/7b/Polish_galeon_Smok.PNG" height="259" width="320" /></a></div>
<br />
Kierowanie Smokiem nie jest proste, nawet w roku Konia. Smok ma skrzydła, tajemnice, humory i zwyczaje istoty mitycznej, rzadkiej, latającej wysoko, ognistej lub lodowatej, ale zawsze wyjątkowej. Sprowadzającej ożywczy deszcz. Trzeba się mocno trzymać. Ale lot tego wart.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/iUTKX6FWNDw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2010/086/d/4/Dragon_Kisses_by_wredwrat.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2010/086/d/4/Dragon_Kisses_by_wredwrat.jpg" height="227" width="320" /></a></div>
<br />
PS. A żeby oddać sprawiedliwość umiłowanemu pod Drzewem Ananasowym transportowi szynowemu: oto piękna lokomotywa Maid Marian z 1903 roku:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.djr12ecg.demon.co.uk/pictures/marian2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.djr12ecg.demon.co.uk/pictures/marian2.jpg" height="252" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-10389450771318431182013-12-21T10:20:00.002-08:002013-12-21T10:20:56.246-08:00Lodołamacz // the Grand FatherJedyne rzeczy, które lubię zimą, łączą się z obrazem Dziadka. Dziadek wiedział wszystko. Wiedział, jak działają statki, frachtowce, barki, pogłębiarki, lodołamacze i dokąd płyną. Zabierał mnie na łyżwy na zamarzniętej Rusałce w Parku Kasprowicza i na sanki na sztucznej górce pomiędzy pawilonem Dana a delikatesami Fala, których wtedy nie było. Zbudował na działce biały dom z czerwonym dachem. Znał się na mapach, zwierzętach z dalekich stron i gwiazdach filmowych. Był domowym kinooperatorem maszynki do wyświetlania bajek - to był aparat Ania w czerwonej, plastikowej obudowie.<br />
Dziadek kochał ruch - zimą też wkładał kaszkiet, rękawiczki i wyruszał po prostu po to, żeby się powłóczyć, pojechać do lasu, pojechać nad Odrę, nad Regalicę, popatrzeć na wędkarzy, popatrzeć na kaczki i łabędzie na lodzie, wyciągające szyje po chleb, który dała nam Babcia. Zbił karmnik dla ptaków i każdej zimy przykręcał go na balkonie, ze słoniną dla sikorek, ziarnem i twarogiem dla wróbli, ale i tak zawsze nadlatywały pirackie mewy, te wrzaskliwe zawadiaki, o tyle sympatyczniejsze od gołębi.<br />
Dziadek miał maszynę do wypiekania słodkich wafli, potrafił wszystko naprawić i zawsze chciał dorabiać kończyny okaleczonym kobietom, które dostawałam od ojca na urodziny. Kariatyda nie ma rąk - chodź dolepimy! Nike ma skrzydła, ale nie ma głowy. Nie chciałam. A może to był dobry pomysł.<br />
Dziadek działał, kochał życie, był zodiakalnym Strzelcem, urodzonym w grudniu, urodzonym na Wschodzie, z szerokim uśmiechem, silnymi dłońmi, uczył mnie liczyć po rosyjsku, nigdy nie przeklinał i zawsze, zawsze był po mojej stronie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLZRWpr5zFUdP2aJFlL8XHh3Af4YOrvg7_YQp_DKI380I-iPPQg3PHdEGb2_Ic3tLmDCrnJYOcJj06zbydFDF3-1RXNqBsMLdR6SD5upM-aYl9GgoDvQcRvoJJYMnvPOsTivMXgTdYTVuw/s1600/kino+z+dziadkiem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="209" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLZRWpr5zFUdP2aJFlL8XHh3Af4YOrvg7_YQp_DKI380I-iPPQg3PHdEGb2_Ic3tLmDCrnJYOcJj06zbydFDF3-1RXNqBsMLdR6SD5upM-aYl9GgoDvQcRvoJJYMnvPOsTivMXgTdYTVuw/s320/kino+z+dziadkiem.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-11527521221906604702013-11-30T16:25:00.001-08:002013-11-30T16:25:26.566-08:00Another Girl's Paradise<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimRBqEQdNudSUG8KEYyxEA5j1-jdEn0Se-JJPQLDtuRGb0U3hRX3GaM3JE43kXvjApwxd79umm3V1J-VaJkmRl3heuijWteT1qHRSQ6gAK0CTR5L1X3QYgjSzrDlVsdrtzkDIatriWmhrh/s1600/another+girl's+paradise.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="112" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimRBqEQdNudSUG8KEYyxEA5j1-jdEn0Se-JJPQLDtuRGb0U3hRX3GaM3JE43kXvjApwxd79umm3V1J-VaJkmRl3heuijWteT1qHRSQ6gAK0CTR5L1X3QYgjSzrDlVsdrtzkDIatriWmhrh/s320/another+girl's+paradise.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Zerwały się kolejne koraliki. Zostało pięć na prawej ręce i dwie na lewej. I kilka nowych, ale to całkiem inna historia. Jedna z nowych bransoletek to korale, które babka nosiła na szyi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/F17F5a3swyM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-23529572453362955342013-11-20T17:07:00.000-08:002013-11-22T15:30:11.719-08:00To nie jest recenzja // Just a reflection- Ten dźwięk, ten straszny dźwięk, kiedy upadłaś na ziemię. To był reflektor, który oślepił cię na ćwierć sekundy, kiedy w ciemności przebiegałaś przez ulicę. Droga była o tej porze pusta, musiała być pusta, do wschodu Słońca jeszcze tyle czasu. Czekałem na ciebie po drugiej stronie drogi, a ty wróciłaś na tamtą stronę, żeby poszukać szminki, która wypadła ci z płytkiej kieszonki dżinsów, kiedy szliśmy ciesząc się chłodem i Księżycem jeszcze tkwiącym na niebie. Nie ma cię. Nie wiem, co się stało, coś błysnęło i rozdzieliło nas, zastygliśmy na zawsze na tym samym obrazie, w tym samym kadrze, ale po dwóch stronach linii, która nas rozdziela.<br />
- To była refleksja? Czy refluks? Czy tylko odbicie? Odbiło ci się? Zajączek lusterkiem.<br />
- Masz obsesję światła.<br />
- Jak każda żyjąca istota.<br />
- Nie każda . Każda żyjąca istota ma obsesję wody.<br />
- Nie ma obsesji. Woda ją buduje. Nie myslisz o swojej skórze, dopóki nie czujesz potrzeby jej zrzucić. Dopóki nie czujesz, że pęka w szwach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/AeQui4ywARU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
Jadę autobusem przez Przedmieścia. Na zakręcie rondel kuriozalnego kościoła. Na czubku, w upiornym listopadowym zmierzchu tkwi Neonowy Krzyż. Wejdź! Zobacz! Rodeo! Człowiek szarpany i rzucany na wszystkie strony przez siłę Zwierzęcia, które w nim wierzga. Przyjdź! Zobacz! Korrida! Człowiek zabija zwierzę, rani je, krew sika. Krew wsiąka w higieniczne chusteczki. Człowiek temperuje swój temperament, swój strój i strój instrumentów. Wejdź, nadchodzi zlodowacenie, musimy porosnąć ubraniem, wyhodować grubszą skórę, wyprawić skórę na buty, wyprawić wesele, wyprawić się w świat, wyprawić własną skórę na bęben, w który będziemy bić do końca naszych dni. Nie chcesz już rytmicznie pompować, żeby dmuchać powietrzem w organy, podłączasz organom respirator elektryczny, mięśnie i pot młodego chłopca, pomocnika organisty, zastepują mięśnie robota, maszyny, świece, ogień na ołtarzu zastępuje światło z elektrowni zapalone gdzieś daleko, światło, które nie parzy, światło, które nie jest niebezpieczne, muzyka, która nie parzy.<br />
Ale to nie jest ta muzyka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/F7UtxUlpEP0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Nadchodzi noc, jedna noc dla wszystkich. Lepiej mieć wtedy wziąć kogo za rękę w ciemności. Nie ma obrony przed ciemnością, ale jest dotyk w ciemności. Może być. Jeśli szukasz piekła, spójrz w siebie. Niebo to inni.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/edmYvkdlqSI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/vTttNdw2zVI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-46946140214292357962013-11-07T16:57:00.000-08:002013-11-07T16:57:05.447-08:00Usiądź dla mnie // Sit for meUsiądź dla mnie. Będę cię podziwiać.<div>
1. "Zawsze chciałem cię dotknąć, od kiedy cię zobaczyłem."<div>
2. "Jesteś taka sama jak na zdjęciach." </div>
<div>
3. "Chciałem sprawdzić, jak smakujesz."</div>
<div>
Chcesz pobrać próbki? Oznaczyć mnie? Odlać? Prosić o moją rękę? Masz - w dwudziestu dwóch kopiach.</div>
<div>
Nie oglądam się teraz.</div>
<div>
Nie oglądaj mnie. Zamknij oczy. Poczuj mój oddech na karku. Zaczekaj. Nie potrafisz nie patrzeć. Nie potrafisz czekać. Ja też nie.</div>
</div>
<div>
4. "Jesli kiedys stracę wzrok, wrócę do rzeźbienia". </div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLDKFDLj8g_RTwnBP8YSSF5EF85wTkxaShjzml1nxVqVGrL-TQ37YPgn3AGPydtTjwmBNLUAeblu3bomSqZX16OFq73tkj1smcXHU1NFH07nITtWQ3E3VZDVFdo6SH06bsn-O_zedxeDZx/s1600/dupa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLDKFDLj8g_RTwnBP8YSSF5EF85wTkxaShjzml1nxVqVGrL-TQ37YPgn3AGPydtTjwmBNLUAeblu3bomSqZX16OFq73tkj1smcXHU1NFH07nITtWQ3E3VZDVFdo6SH06bsn-O_zedxeDZx/s320/dupa.JPG" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL6Vkm7gBsLk8kD98ckzT0sbIa0_5XbDT92mUKLTgbTgoboJ7P3O1ciI9C8enfVCPp4nX2c0nh8w3fjFnsci-_NnBLCUD8UG_PIUBUT-kI_CRK-HnVu_9Re1_f88prvsQoZF8zFAel44A6/s1600/lappa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL6Vkm7gBsLk8kD98ckzT0sbIa0_5XbDT92mUKLTgbTgoboJ7P3O1ciI9C8enfVCPp4nX2c0nh8w3fjFnsci-_NnBLCUD8UG_PIUBUT-kI_CRK-HnVu_9Re1_f88prvsQoZF8zFAel44A6/s320/lappa.jpg" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-70500148799115449462013-10-27T07:41:00.001-07:002013-10-27T07:41:07.765-07:00Zapach dymu i fiołków <br />
Fiołki zakwitły po raz drugi w tym roku. Druga wegetacja, druga wiosna, druga szansa. W zeszłym roku o tej porze padał śnieg, pamiętam szary śnieg na tle szarego nieba i szarej ściany na parterze , na rogu placu Matejki, picie rumu z herbatą w pracowni rzeźby, rozmowę o Camille Claudel i o lepieniu figurek z plasteliny (" -A ty dlaczego zająłeś się rzeźbą? - Bo jak byłem mały miałem mało zabawek i chciałem sobie zrobić sam".)<br />
W poniedziałek ukazuje się nowy, czwarty album Arcade Fire z jedną z najpiękniejszych okładek, jakie można sobie wyobrazić:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqj0X7mL7yuLSRuwAq7l1Hm39zSBiQYMCB3lDuE6pIP8sP6aanRkMrfZZ6U3MdwCstI1hakQrf09SBl8acEkjgq69gwQBFD-TPcpeOcX9kbDhEWVn7uSqeysmwRigtYcBEEnJVERtQ-4RO/s1600/ARCADE.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqj0X7mL7yuLSRuwAq7l1Hm39zSBiQYMCB3lDuE6pIP8sP6aanRkMrfZZ6U3MdwCstI1hakQrf09SBl8acEkjgq69gwQBFD-TPcpeOcX9kbDhEWVn7uSqeysmwRigtYcBEEnJVERtQ-4RO/s320/ARCADE.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<i>I jak znika rozwiany dym, tak jego oczom<br />Zniknęła, już daleka. Już nie zobaczyła,<br />Jak on daremnie chwyta cienie i jak wiele<br />Chciałby powiedzieć.</i><br />
<div>
(Wergiuliusz<i>, Georgiki, </i>przeł. Zygmunt Kubiak)<br /><br /><br />Rzeźba Augusta Rodina, tego geniusza i okropnego, aroganckiego człowieka. W jego domu-muzeum nie ma wcale, jak śpiewa Agnieszka Chrzanowska, sali poświęconej Camille Claudel. Poczułam się"haniebnie oszukana." Jest sala z napisem "Przyjaciele i znajomi Rodina". I tam znajduje się kilka rzeźb Camille. Przyjaciółki i znajomej. Modelki, muzy, uczennicy, rzeźbiarki, wariatki.<br />Powstał niedawno film o pobycie Camille w szpitalu dla umysłowo chorych, w którym zamknęła ją rodzina. W roli głównej Juliette Binoche - esencja francuskości? Może bardziej podobna do żywej Camille niż zjawiskowa Isabelle Adjani.</div>
<div>
<br /></div>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="//www.youtube.com/embed/w-ETPcrkWyA" width="459"></iframe><br />
<br />
W powietrzu zapach dymu z palonych liści, słońce, silny wiatr. Żólty motyl. Nie wiadomo, czy to wiosna czy jesień. Niech się nie kończy.Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6569827325986599287.post-1577127902351255672013-10-23T14:02:00.002-07:002013-10-23T14:09:28.554-07:00Słuch umiera ostatni // MMRozminęłam się z Maciejem Malickim. Odkryłam jego książki miesiąc temu, przypadkiem (nie ma przypadków), zachłysnęłam się, chciałam napisać do niego, że prawdopodobnie jest genialny, jak Mistrz Miron. A zaraz potem dowiedziałam się, że nie żyje. Od bardzo niedawna.<br />
Kończę czytać, zaczynam pisać. Kończę pisać, zaczynam słuchać.<br />
P (<i> w tramwaju</i>) : Ten autobus ma świadomość...<br />
Baba (<i>w autobusie</i>) : Przecież dupa to też część ciała.<br />
Inna baba (<i>przy automacie MPK, do dziewczyny, której tenże automat nie chce przyjąć banknotu i wypluwa, może też ma świadomość</i>..) : Wymienię pani te 20 złotych! A jakby tego nie chciało przyjąć, to mam też drugie i trzecie! (<i>pokazuje</i>)<br />
Dziewczyna: Faktycznie, działa!<br />
Baba: Bo to świeże, z banku wczoraj brałam.<br />
<br />
Piekarnia/ kawiarnia Lajkonik na Basztowej, twarzą do tramwajów. Przyjemne otumanienie słońcem. A liści na drzewach prawie nie ma, trochę pod stopami, włochate trawy w doniczkach, plecione fotele, gołe nogi, o tej porze. Tak jest w raju - zawsze ciepło, sucho, przyjemnie, nie za gorąco, nie ciemno, zawsze jest powód, żeby się cieszyć, kolejna kawa za rogiem, kolejne spotkanie, nie kończące się popołudnie. Płynięcie chwil. Trwanie i płynięcie. Słońce na twarzy.<br />
Moczę twarz w gęstym słońcu.<br />
Teraz mnie namalujcie, przy stoliku, twarzą do tramwajów, z okruchami bułki przyklejonymi do warg.<br />
Refreny, refreny. Autotematyzm. Autor zawsze jest tematem. Wyłapuje refreny, tematy rzeczywistości, praca motywiczna, wariacje, forma ABA, rondo, giro giro tondo, quanto è bello il mondo. Życie to słuchanie. Język jest wszystkim. Na poczatku było słowo, był dźwięk.<br />
Gdzie jest Maciek?<br />
Gdzie jest drugi Maciek?<br />
W tej samej sekundzie:<br />
Kobieta na chodniku, (<i>przez telefon)</i>: Gdzie jesteście?...Ale GDZIE jesteście?"<br />
...i powtarza, powtarza.<br />
Słuch umiera ostatni.<br />
(Tak słyszałam).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mlka-3HT9os?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
I tak się włóczę, włóczę, włóczę<br />
kolejny dzień, kolejny tydzień, kolejny miesiąc<br />
kolejna Pełnia<br />
Czas miłości jest odległy<br />
Wczoraj była Wielkanoc,<br />
a jutro Boże Narodzenie.<br />
Wszystko się zmienia, wszystko jest<br />
Tak Samo.<br />
<br />
"Wszystko Jest".Marianhttp://www.blogger.com/profile/17792091695376574996noreply@blogger.com0