Dała mi opowieści: o boa dusicielu, który uciekł z cyrku w Beskidzie Wyspowym, skąd pochodziła, o strzelaninie na jej weselu, o diable, który chodzi za świętym Mikołąjem i dzwoni dzwonkiem (słyszałam!), o jej matce, które uciekała w zboże, nakrywała głowę fartuchem i wrzeszczała. Babka tworzyła prawdziwy polski southern gothic. Opowieści o mnie samej, których nie pamiętam: jak zaginęłam podczas wizyty u jakiejś sąsiadki i znaleziono mnie śpiącą w kurniku. Do tej pory nie wiem, czy wierzyła we wszystko, co mówiła. Była mistrzynią konfabulacji, przesady, złośliwych plotek, swetrów z cekinami, zbyt mocnych perfum, czerwonych szminek, uwielbiała gości, imprezy, przez cały czas coś podśpiewywała, piekła podpłomyki na blasze i robiła najlepszy sernik na świecie - gdy minionego lata jadłam trochę podobny w żydowskiej knajpce w Paryżu, prawie się rozpłakałam. I teraz wiem, że mimo wszystko była ze mnie dumna. Jest we mnie więcej jej niż bym chciała - mój brat przypomina mi to za każdym razem, gdy zrobię coś naprawdę okropnego, głośnego i w złym guście - "Babka byłaby dumna". Gdyby Babka żyła, zabrałabym ją za granicę, bo o tym marzyła. Jestem suką. Uwielbiam czerwone szminki i wściekam się, gdy cały świat nie robi tego, co chcę.Uciekam do lasu i wrzeszczę na całe gardło.
* * *
- Ty cholero, ty! - mówisz do mnie w najczulszy i najbardziej bezsilny na świecie sposób, jakbyś jednocześnie chciał mi urwać głowę i połknąć mnie w całości - dokładnie tak, jak mówisz do naszej suki. Zwierzęcy zachwyt, zwierzęce oczy, czyste, wprawiające w drżenie szaleństwo absolutnego uwielbienia i bezwarunkowej kapitulacji.
Najlepszy soundtrack do tego posta:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz