Średniowieczne kamienne miasteczko na zboczu góry, wąskie uliczki, po których jeżdżą zbyt głośne skutery, figury świętych, kwiaty na balkonach, kurz, popołudniowe światło, upał. Dachy, zapachy, panorama Umbrii, wysuszonych pól, zbyt wielu pięknych kościołów. Kościół świętego Ubalda, do którego trzeba wjechać przyprawiającą o drżenie w kolanach kolejką linową - kruche, druciane klatki dla ptaków chyboczące się na stalowych linach, sunące nad skałami, w mocnym zapachu ziół. I ani śladu Wilka.
"Franciszek rzekł: "Bracie wilku, pragnę, byś dał mi porękę swej obietnicy, iżbym mógł jej zaufać". I kiedy święty Franciszek wyciągnął dłoń, by przyjąć jego porękę, wilk podniósł w górę łapę i poufale położył ją na dłoni świętego Franciszka, dając mu znak wierności, jak umiał."
Stefano di Giovanni, zwany Sassetta, Święty Franciszek i Wilk z Gubbio |
Kiedy zjechałam w dół kolejką, dolina była już całkiem pogrążona w cieniu. Z otwartego balkonu dobiegała muzyka z radia - te tandetne, słodkie włoskie piosenki. I wtedy, wśród plastikowych krzeseł i ręczników rozwieszonych na balkonie zobaczyłam go - Brat Wilk. Pysk spoczywający na łapach miał już nieco posiwiały, ale trzymał się całkiem nieźle.
A może to była Siostra...
A Ty zawsze byłaś Biegnąca z wilkami...
OdpowiedzUsuń